Były pastor i wschodnioniemiecki dysydent przybędzie do Warszawy w poniedziałek wieczorem, trzy dni po zaprzysiężeniu przed obydwiema izbami niemieckiego parlamentu, Bundestagiem i Bundesratem. W swoim pierwszym programowym przemówieniu, wygłoszonym bezpośrednio po złożeniu ślubowania w piątek w parlamencie, Gauck nie wymienił jednak ani razu Polski ani też "Solidarności". Brak wzmianki o Polsce był pewnym zaskoczeniem, gdyż w przeszłości Gauck niemal przy każdej okazji podkreślał zasługi polskiej opozycji demokratycznej dla zakończenia zimnej wojny i zjednoczenia Niemiec, twierdząc, że Niemcy mogliby się - jeśli chodzi o walkę o wolność - od Polaków "dużo nauczyć". Jego kontakty z Polską były jednak znacznie mniej intensywne niż wielu innych wschodnioniemieckich działaczy praw człowieka, jak choćby znającego język polski Wolfganga Templina, obecnie szefa fundacji im. Heinricha Boella w Polsce. Kanon historii wymaga uzupełnienia W wywiadzie udzielonym telewizji publicznej ZDF kilka godzin po wyborze na urząd prezydenta powiedział: "Polacy czasami rozumieją mnie lepiej niż Niemcy, co wynika z polskiego umiłowania wolności". "Nasi wschodni sąsiedzi są bardzo wrażliwi na punkcie wolności, w Niemczech tej wrażliwości często brakowało" - wyjaśnił. W wypowiedzi dla stacji telewizyjnej ARD zapowiedział z kolei, że będzie zabiegał o uzupełnienie dominującego w Europie Zachodniej kanonu historii o doświadczenia narodów wschodnioeuropejskich, naznaczonych cierpieniem w czasach dyktatury i niewoli. Ten postulat podnosiło w minionych latach wielu polskich publicystów. W piątkowym przemówieniu w Bundestagu Gauck skoncentrował się na sprawach wewnętrznych Niemiec. Apelował do obywateli o zaufanie, wzywał do większego zaangażowania w sprawy państwa i lokalnych społeczności. "Nie jesteście tylko konsumentami, jesteście obywatelami" - podkreślał i pytał: "Jak ma wyglądać ten kraj, o którym nasze dzieci i wnukowie powinni mówić nasz kraj?". To pytanie nurtuje od kilku lat niemieckie społeczeństwo. Gauck obudził nadzieje Po trzymiesięcznym kryzysie, którego punktem kulminacyjnym było w połowie lutego ustąpienie w związku z zarzutami korupcyjnymi prezydenta Christiana Wulffa, obywatele Niemiec tęsknią za przywódcą, który mógłby być dla nich autorytetem moralnym i któremu mogliby zaufać. Kryzys gospodarczy i finansowy, który dotknął boleśnie nie tylko najbiedniejszych, lecz także klasę średnią, niepewna przyszłość wspólnej waluty euro, zagrożenie terroryzmem oraz mnożące się skandale polityczne pogłębiły niepewność i frustracje w niemieckim społeczeństwie, dla którego stabilność ma przecież tradycyjnie wartość nadrzędną. Wybór Gaucka na prezydenta 18 marca obudził nadzieje na przezwyciężenie zniechęcenia do polityki, widocznego szczególnie wśród młodych obywateli RFN, poszukujących gorączkowo nowych form politycznego zaangażowania. Komentatorzy czołowych gazet nie szczędzą Gauckowi komplementów. Nazywają go "niemieckim Havlem" i "duszpasterzem narodu" ("Frankfurter Allgemeine Zeitung"), "nowym Mojżeszem", który przeprowadzi Niemcy przez trudne czasy ("Sueddeutsche Zeitung"), oraz "moralną instancją" ("Berliner Zeitung"). "Nie jestem supermanem" - zastrzegał się Gauck, podkreślając, że "nie jest człowiekiem pozbawionym błędów", a politycy są "tylko ludźmi". Tym bardziej, że zgodnie z niemiecką konstytucją prezydent dysponuje niewielkimi, głównie reprezentacyjnymi kompetencjami. Jego bronią jest słowo - przemówienia, inicjujące dyskusje o najważniejszych sprawach kraju. Z sondaży wynika, że aż 80 procent Niemców uważa 72-letniego Gaucka za osobę wiarygodną. Dwie trzecie ankietowanych uważa, że bezpartyjny działacz nie ugnie się przed dyktatem partii, lecz będzie twardo bronił swego stanowiska. Odporny na presje Swoim dotychczasowym życiem Gauck dowiódł, że potrafi być odporny na presję. Po studiach teologicznych, które wybrał ze względu na brak możliwości studiowania germanistyki, zarezerwowanej wyłącznie dla osób akceptujących system socjalistyczny w NRD, prowadził przez lata mimo inwigilacji ze strony policji politycznej Stasi działalność duszpasterską wśród młodzieży w Rostocku nad Bałtykiem. Konsekwentnie odrzucał propozycje współpracy składane mu przez agentów Stasi. "Niepoprawny antykomunista" - ocenił jeden z pracowników służby bezpieczeństwa. "Opór wobec władzy wymagał w NRD większej odwagi niż w Polsce" - twierdzi autor książki "Niemiecka pamięć", historyk i publicysta Kazimierz Wóycicki. Wschodnioniemieccy dysydenci działali w pojedynkę, podczas gdy w Polsce istniały silne środowiska opozycyjne - wyjaśnił. Po zjednoczeniu kraju Gauck tworzył od podstaw Urząd ds. Akt Stasi i przez dziesięć lat kierował jego pracami. Lustrację nadal uważa za konieczny warunek oczyszczenia życia politycznego po okresie dyktatury. Pamiętając o doświadczeniach w NRD, kraju odmawiającym swoim obywatelom prawa do swobodnego podróżowania, nowy prezydent jest entuzjastą europejskiej integracji. "Odważmy się na więcej Europy" - zaapelował w Bundestagu, co zapewne spotka się z aprobatą w Warszawie. Mimo odejścia w niesławie, poprzedni prezydent Christian Wulff wraz z małżonką Bettiną uczestniczyli, zajmując honorowe miejsca w sali plenarnej obok Gaucka i jego partnerki Danieli Schadt, w uroczystości zaprzysiężenia. To dowód politycznej kultury - mówił przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert, dziękując Wulffowi przede wszystkim za zaangażowanie na rzecz integracji muzułmanów w niemieckim społeczeństwie.