Komentator dziennika "Sueddeutsche Zeitung" zarzuca politykom CSU, że w rzeczywistości zaniedbują sprawę integracji imigrantów i wykorzystują niechęć wobec przyjezdnych. Tak samo jak w sprawie opłat za autostrady dla obcokrajowców. Komentator "Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa, że CSU chce zabezpieczyć swoje prawe skrzydło przed narastającą konkurencją. W domyśle - przed eurosceptyczną Alternatywą dla Niemiec. Dziennik "Die Welt" nazywa propozycję CSU absurdalną i paniczną. Proponowany zapis brzmi: "Ten, kto chce mieszkać tutaj na stałe, powinien być zachęcany do mówienia po niemiecku zarówno w przestrzeni publicznej, jak i w gronie rodzinnym". Inicjatywa bawarskich chadeków spotkała się ze zdecydowanym protestem ich rządowego koalicjanta - SPD. - CSU znalazła się w krainie absurdu. Można by umrzeć ze śmiechu, gdyby (propozycja) nie groziła wybuchem pożaru - powiedziała agencji dpa sekretarz generalna SPD Yasmin Fahimi. - Myślałam, że czasy, gdy państwo regulowało, co się dzieje w mieszkaniach, mamy już za sobą - dodała socjaldemokratka. Nawet CDU, bratnia partia CSU, zdystansowała się od pomysłu. "Uważam, że polityków nie powinno obchodzić to, czy w domu mówię po łacinie, klingońsku czy w języku heskim" - napisał na Twitterze sekretarz generalny CDU Peter Tauber. Kolega partyjny Scheuera, bawarski pełnomocnik ds. cudzoziemców Martin Neumeyer nazwał pomysł "bzdurą". "Czy mamy zakładać kamery wideo w kuchniach?" - zapytał. Do grona nielicznych zwolenników pomysłu należy znany polityk CDU Wolfgang Bosbach. Znajomość języka jest bardzo ważna dla integracji cudzoziemców, dlatego propozycja, by rozmawiać z dziećmi w domu po niemiecku jest słuszna - powiedział Bosbach. Bawarska partia CSU jest najmniejszym członkiem tak zwanej wielkiej koalicji, która obecnie rządzi Niemcami. Politycy ugrupowania znani są z konserwatywnych poglądów.