Rzecznik rządu Ulrich Wilhelm powiedział w środę dziennikarzom w Berlinie, że przygotowania są "bardzo zaawansowane", lecz wewnętrzne uzgodnienia nadal trwają. Projekt "widocznego znaku", jak partie tworzące rząd Angeli Merkel nazwały w umowie koalicyjnej tę placówkę, będzie jeszcze w tym roku przedmiotem obrad rządu - zapewnił rzecznik. Dziennik "Sueddeutsche Zeitung" podał w środę, że minister stanu ds. kultury Bernd Neumann (CDU) oraz wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse (SPD) doszli do porozumienia w kwestii planowanego ośrodka dokumentacyjnego. Jak dowiedziała się gazeta, placówka ma być "niesamodzielną fundacją" podporządkowaną Niemieckiemu Muzeum Historii w Berlinie, finansowaną w całości z budżetu centralnego. Na przyszły rok zarezerwowano na ten cel 1,2 mln euro. Prawdopodobną lokalizacją ośrodka, który ma zajmować powierzchnię 18 tys. metrów kwadratowych, jest Deutsches Haus (Niemiecki Dom) w okolicach byłego dworca kolejowego Anhalter Bahnhof, nieopodal Placu Poczdamskiego. W rozmowie z "SZ" Thierse podkreślił, że kierowany przez Erikę Steinbach Związek Wypędzonych (BdV) nie uczestniczy w realizacji rządowego projektu. "W projekcie, który realizuje rząd federalny, nie uczestniczy Związek Wypędzonych" - powiedział Thierse. Na początek planowana jest wystawa, opierająca się na otwartej dwa lata temu w Bonn ekspozycji "Ucieczka, wypędzenie, integracja". Zadaniem niemieckich i zagranicznych naukowców będzie dalsze rozwinięcie i zmodyfikowanie tej koncepcji. W wywiadzie udzielonym w środę telewizji ARD wiceszef Bundestagu powtórzył, że projekt rządowy nie ma nic wspólnego z projektem "Centrum przeciwko Wypędzeniom" Steinbach. "Nie chcemy, by problematyka wypędzeń i związanych z tym cierpień doprowadziła do nowych narodowych sporów i do podziałów w Europie, m.in. z naszym sąsiadem, Polską". W komentarzu telewizji ARD podkreślono, że przyszła rola Steinbach w tym przedsięwzięciu jest nadal niejasna. Szefowa BdV chciałaby odgrywać czołową rolę w tej placówce, natomiast SPD jest temu zdecydowanie przeciwna. "Steinbach jest osobą, która polaryzuje, a Polacy uważają ją za postać bardzo kontrowersyjną" - podała ARD. Komentatorka ARD Sabine Rau powiedziała, że wypędzeni będą z pewnością włączeni zarówno do prac przygotowawczych, jak i do działalności gremiów przyszłej fundacji. ARD informowała już dzień wcześniej na swojej stronie internetowej, że Steinbach zdementowała doniesienia Thiersego. "Zgodnie z ustaleniami, niemieccy wypędzeni będą reprezentowani w najważniejszych gremiach tego rządowego ośrodka dokumentacyjnego" - powiedziała szefowa BdV. Plany dotyczące placówki poświęconej ofiarom wysiedleń były także przedmiotem dyskusji w środę w Bundestagu. W ramach interpelacji deputowani Zielonych pytali przedstawiciela rządu, czy po zmianie rządu w Polsce strona niemiecka ma zamiar wykonać jakiś gest, który mogłyby stać się "nowym początkiem" w stosunkach polsko-niemieckich. W przeciwnym wypadku Niemcy mogą stracić szansę na polepszenie relacji z Polską - ostrzegał poseł Zielonych Rainder Steenblock. Jego partyjny kolega Volker Beck sugerował, by rząd w Berlinie skonsultował, przed podjęciem ostatecznej decyzji, projekt z Polską. Dodał, że niemiecki rząd powinien też rozwiązać sprawę niemieckich roszczeń majątkowych wobec Polski. Sekretarz stanu w ministerstwie spraw wewnętrznych Hans Bernhard Beus wyjaśnił posłom, że rząd zamierza przygotować we własnym zakresie całościowy projekt "widocznego znaku", a dopiero potem przedstawić go parlamentowi i opinii publicznej. Zastrzegł, że autorzy projektu uwzględnili uwagi zagranicznych naukowców, w tym z Polski. Beus podkreślił, że planowana placówka poświęcona będzie nie tylko Niemcom, lecz wszystkim ofiarom wypędzeń. Zaznaczył, że rząd Angeli Merkel przywiązuję wielką wagę do dobrych stosunków z Polską. Wiceminister nie ustosunkował się do kwestii roszczeń. Kanclerz Angela Merkel potwierdziła w poniedziałek swoje poparcie dla pomysłu upamiętnienia w Berlinie losów Niemców przymusowo wysiedlonych po II wojnie światowej z Europy Środkowej i Wschodniej i zapowiedziała, że już "wkrótce" przedstawi projekt takiej placówki. Szefowa niemieckiego rządu podkreśliła, że władze poszukują "odpowiedniej i godnej" formy upamiętnienia wypędzeń, "także w dialogu z naszymi wschodnimi sąsiadami". Steinbach zabiega od końca lat 90. o powstanie Centrum przeciwko Wypędzeniom. W roku 2000 powołała w tym celu fundację. Wskutek jej nacisków, koalicja rządowa CDU/CSU-SPD wpisała do umowy koalicyjnej postulat budowy "widocznego znaku" upamiętniającego wysiedlonych. Ostateczny kształt tej placówki nie jest jeszcze przesądzony. Polska i Czechy są przeciwne temu projektowi, obawiając się, że taki ośrodek może propagować wypaczony obraz historii i relatywizować winę Niemców za wojenne zbrodnie.