Chrupalla, z zawodu dekorator wnętrz, wybrany został dzięki poparciu skrajnie radykalnego skrzydła partii. Będzie kierował AfD razem z drugim przewodniczącym Joergiem Meuthenem, profesorem ekonomii z Badenii-Wirtembergii, uważanym za reprezentanta umiarkowanych członków ugrupowania. Uważa się, że wybór Chrupalli jest ukłonem w kierunku wschodnich landów byłej NRD - Brandenburgii, Saksonii i Turyngii - w których AfD odniosła w ostatnich wyborach do Bundestagu znaczące sukcesy, uzyskując w każdym z nich ponad 20 proc. głosów. "Nadszedł czas, aby wysłać jasny sygnał nowym przywództwem złożonym z przedstawicieli zarówno wschodu jak i zachodu (Niemiec)" - powiedział Chrupalla 570 delegatom na zjazd, którzy wybrali go na dwuletnią kadencję w drugiej turze głosowania, oddając na niego 54 proc. głosów. "Jeżeli chcemy sukcesu, musimy się zmienić. Musimy się przesunąć w kierunku centrum. To się uda, bowiem CDU wciąż dryfuje na lewo" - dodał. Meuthen zwyciężył już w pierwszej turze, uzyskując ponad 70 proc. głosów. "Musimy stać się ugrupowaniem zdolnym do rządzenia. To jest nasze zadanie na najbliższe dwa lata". "Kieruję się konserwatyzmem, pokojem i patriotyzmem" - dodał. "Nazywają nas faszystami" Chrupalla zastąpi na stanowisku współprzewodniczącego 78-letniego Alexandra Gaulanda, który nie ubiegał się o ponowny wybór. Oświadczył on, że chce "przekazać pałeczkę" nowemu pokoleniu przywódców, którzy doprowadzą partię do koalicji rządzącej z chadecką CDU, przynajmniej na szczeblu krajów związkowych. "Nazywają nas nazistami, faszystami i prawicowymi terrorystami. Ale musimy być roztropni i wytrwali. Nadejdzie dzień kiedy osłabiona CDU będzie miała tylko jedną opcję: nas" - powiedział Gauland delegatom. AfD jest obecnie największą, radykalnie opozycyjną partią w liczącym 709 deputowanych Bundestagu. Po raz pierwszy dostała się tam w 2017 r., wykorzystując niezadowolenie wyborców z decyzji konserwatywnej kanclerz Angeli Merkel (CDU), która w 2015 r. wpuściła do kraju prawie milion migrantów, przeważnie muzułmanów. AfD zasiada w ławach opozycji we wszystkich parlamentach 16 krajów związkowych. Jest bojkotowana przez partie głównego nurtu, zarówno przez CDU jak i socjaldemokratyczną SPD. Politycy CDU odmawiają współpracy z AfD, twierdząc, że jej antyimigrancka i antysemicka retoryka przyczynia się do atmosfery nienawiści, która podsyca akty przemocy na tle politycznym. Koalicja z CDU realna? Zdaniem Matthiasa Quenta, dyrektora Instytutu na rzecz Demokracji i Społeczeństwa Obywatelskiego, "jest duże prawdopodobieństwo, że w ciągu kilku lat będziemy mieli koalicję AfD-CDU, najprawdopodobniej na poziomie landów wschodnich. To może doprowadzić do rozłamu w CDU. Niektórzy członkowie CDU na wschodzie otwarcie mówią, że są zwolennikami takiej koalicji". Wyraził też pogląd, że AfD może mieć większe trudności na zachodzie Niemiec, gdzie wzbudza zaniepokojenie jej nacjonalistyczna retoryka. Przed Volkswagen Halle w Brunszwiku (zachodnie Niemcy), w której odbywał się zjazd, demonstrowały setki osób; część powiewała tęczowymi flagami. Były też transparenty z napisem "Sprzeciw wobec AfD i jej podżeganiu". Cały rejon otoczyła policja. Jak informuje Reuter, Volkswagen poprosił organizatorów zjazdu, aby zasłonili jego logo widniejące nad wejściem do budynku.