"Na zewnętrznych granicach UE z Turcją, tak na lądzie, jak i na morzu, mamy obecnie do czynienia z bardzo niepokojącą sytuacją. Mamy do czynienia z uchodźcami i migrantami, którym po stronie tureckiej mówi się, że droga do UE jest obecnie otwarta, a tak oczywiście nie jest" - oświadczył w Berlinie rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert. Na pytanie, czy wciąż pozostaje w mocy deklaracja kanclerz Angeli Merkel, iż rok 2015 się nie powtórzy, odparł: "Ma to nadal ważność". Po ogłoszeniu przez Turcję otwarcia jej granic z UE setki osób usiłowały przedostać się stamtąd do Grecji. Natrafiały przy tym na greckie blokady policyjne, które atakowały przybyszów granatami hukowymi i gazem łzawiącym. "Nie wolno nam pozwolić, by z uchodźców uczyniono piłkę" Turecka deklaracja "prowadzi tych ludzi, mężczyzn, kobiety i dzieci, w skrajnie trudną sytuację i stawia także Grecję przed olbrzymimi wyzwaniami" - zaznaczył Seibert. Podobne stanowisko zajął niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas wskazując, że w obliczu zbrojnego konfliktu w Syrii i napiętej sytuacji na zewnętrznej granicy UE niedopuszczalne jest instrumentalizowanie kwestii uchodźców. "Nie wolno nam pozwolić na to, by z uchodźców uczyniono piłkę do rozgrywania geopolitycznych interesów. Obojętnie kto by tego próbował, musiałby się w każdym przypadku liczyć z naszym sprzeciwem" - powiedział szef niemieckiej dyplomacji.