Według tygodnika kanclerz Merkel obawia się, że siły bezpieczeństwa Afganistanu nie będą w stanie powstrzymać talibów w ważnych regionach kraju. W tej sytuacji przedwczesne wycofanie wojsk mogłoby grozić "takim scenariuszem, jak w Iraku". "Spiegel" pisze, że przedłużenie misji Bundeswehry w Afganistanie popiera też szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier oraz minister ds. współpracy gospodarczej i rozwoju Gerd Mueller, który ostrzega, że możliwa jest duża fala uchodźców z tego kraju. Mueller sądzi, że w drogę do Europy może się udać nawet milion Afgańczyków. NATO zakończyło misję bojową w Afganistanie w 2014 roku. Pozostało w tym kraju ok. 13 tys. zagranicznych żołnierzy, których głównym zadaniem jest szkolenie sił Afganistanu i doradzanie im. Niemiecki kontyngent liczy obecnie ok. 860 żołnierzy. Pomagają afgańskiemu wojsku W środę rzecznik amerykańskich sił w Afganistanie pułkownik Brian Tribus poinformował, że do położonego na północy kraju Kunduzu wysłano siły specjalne NATO, by pomóc afgańskiemu wojsku w odbiciu tego miasta, opanowanego przez talibów. Przeprowadzony w poniedziałek nad ranem z czterech kierunków atak talibów na Kunduz był dla policji i wojska zaskoczeniem. Przed zachodem słońca napastnicy opanowali niemal całe miasto, a schronieniem władz i sił rządowych stał się położony poza jego granicami port lotniczy. Taki bieg spraw oznaczał cios dla stawianej przez rząd w Kabulu i jego amerykańskich sprzymierzeńców tezy, iż afgańskie wojsko i policja systematycznie zwiększają swą zdolność powstrzymywania talibów przed zajmowaniem na dłuższy czas większych obszarów. W czwartek afgańskie władze poinformowały, że siły rządowe wyparły talibów z większości obszaru Kunduzu. Kunduz jest pierwszą stolicą prowincji zdobytą przez talibów od obalenia ich rządów przez Amerykanów w 2001 roku.