Demonstranci przeszli przed południem ulicami centrum Kolonii na apel ponad 50 organizacji. Organizatorzy zgromadzenia mieli nadzieję, że w ciągu dnia zbierze się w sumie nawet 10 tys. ludzi pod hasłem "Nie dla wojny". "Byłoby godne ubolewania dla Turcji i regionu, gdyby proces pokojowy (z Kurdami) doszedł do ściany ze względu na regionalne konflikty na Bliskim Wschodzie" - oświadczył niemiecki minister spraw zagranicznych Frank-Walter Steinmeier w sobotnim wywiadzie dla dziennika "Rheinische Post". W Brukseli ok. 200 zebranych, którzy przynieśli kurdyjskie flagi i portrety przebywającego w więzieniu od 1999 roku przywódcy PKK Abdullaha Ocalana, skandowało: "Nie dla wojny", "Europo, gdzie jesteś? Turcja nas zabija". Celem demonstrantów, zgromadzonych na apel m.in. politycznego skrzydła PKK - Ludowego Kongresu Kurdystanu, było także uczczenie pamięci ofiar zamachu w Suruc, na południu Turcji przy granicy z Syrią, który zapoczątkował najnowszą falę walk między turecką armią a kurdyjskimi bojownikami. 20 lipca w zamachu, przypisywanym Państwu Islamskiemu, zginęło w Suruc 32 prokurdyjskich działaczy. PKK, uznawana za organizację terrorystyczną przez UE i USA, w reakcji przypuściła ataki na członków tureckich sił bezpieczeństwa, których oskarżała o niezapewnienie ochrony mieszkańcom. Podjęte przez turecką armię bombardowania skoncentrowały się głównie na celach PKK na północy Iraku, ale także niektórych pozycjach dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS) na północy Syrii. Przywódca Kongresu Zubeyir Aydar oskarżył "tureckie państwo i (prezydenta) Recepa Tayyipa Erdogana" o złamanie rozejmu z Kurdami i procesu pokojowego obowiązującego od 2013 roku. "Europa i belgijskie władze powinny zwrócić uwagę na to, że Turcja udaje walkę z IS, podczas gdy w rzeczywistości to wojna prowadzona przeciwko Kurdom" - podkreślił Munir Ibrahim pochodzący z Al-Kamiszli, kurdyjskiej wioski w Syrii przy granicy z Turcją. Jak ocenił, celem Turcji jest "uniemożliwienie Kurdom w Syrii utworzenia federacji na ich terytorium". Od rozpoczęcia 22 lipca przez PKK ataków zginęło w nich co najmniej 17 funkcjonariuszy tureckich sił bezpieczeństwa, a kilkudziesięciu zostało rannych. Z kolei w tureckich nalotach w północnym Iraku zginęło co najmniej 260 kurdyjskich rebeliantów, a blisko 400 zostało rannych - wynika z oficjalnych danych tureckich.