- Musimy jak najszybciej ograniczyć podróże gotowych do walki salafitów pomiędzy Europą a strefą konfliktu w Syrii i Iraku - powiedział de Maiziere podczas wizyty w Centrum Operacji Antyterrorystycznych w Berlinie. Jego zdaniem osoby przyłapane na próbie wyjazdu powinny otrzymywać dokument zastępczy ważny tylko na terytorium Niemiec, co ograniczy ich możliwość przemieszczania się. Realizacja tego planu uzależniona jest od zmiany obowiązującego prawa. Władze w Berlinie rozważają też możliwość odbierania obywatelstwa niemieckiego osobom mającym dwa paszporty. Z 450 niemieckich dżihadystów, którzy zdaniem niemieckich służb wyjechali na Bliski Wschód, by walczyć w szeregach Państwa Islamskiego, podwójne obywatelstwo ma 170. De Maiziere chce ponadto poprawić obieg informacji o osobach podejrzanych o terroryzm pomiędzy krajami należącymi do strefy Schengen. MSW wskazuje na rosnącą liczbę śledztw przeciwko islamistom, którzy powrócili z Syrii i Iraku do Niemiec i stanowią ze względu na wojenne doświadczenia zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju. Obecnie toczy się 140 postępowań przeciwko 280 podejrzanym. Opozycja popiera plany zaostrzenia przepisów. Zieloni zwracają jednak uwagę, że władze powinny przeznaczyć więcej środków na programy chroniące młodych ludzi przed zaangażowaniem się w islamski terroryzm. "Musimy walczyć o każdego młodego człowieka" - powiedział współprzewodniczący Zielonych Cem Oezdemir. Opinię publiczną zbulwersował wyemitowany w czwartek reportaż telewizyjny, którego autorzy dowodzą, że niemieckie władze w przeszłości nie tylko tolerowały wyjazdy islamistów w rejon walk, ale wręcz zachęcały ich do opuszczenia kraju. Pracownik bawarskiego Landowego Urzędu Kryminalnego potwierdził, że ekstremistów, co do których istniało podejrzenie, że mogą przygotowywać zamachy, wypuszczano z kraju, a nawet przyśpieszano ich wyjazd. Taka linia polityczna obowiązywała od 2009 roku.