Jak poinformował brytyjski dziennik "The Independent", burmistrz Kolonii Henriette Reker zarzuca się udzielanie kobietom porad, jak się mają zachowywać, zamiast udzielania wskazówek mężczyznom, którzy są zazwyczaj napastnikami. - Niezwykle ważne jest, by zapobiec podobnym incydentom w przyszłości - powiedziała Reker na konferencji prasowej. Według burmistrz Kolonii, jednym ze sposobów zapobiegania podobnym incydentom w przyszłości może być przyjęcie odpowiedniego kodeksu zachowania dla młodych dziewcząt i kobiet. Jego zasady mają zostać opublikowane w internecie i zawierać m.in. takie rady, jak trzymanie się na dystans od nieznajomych i pozostawanie w zwartej grupie, a także proszenie o pomoc przechodniów i informowanie policji o każdym, nawet najmniejszym przypadku napastowania - czytamy na stronie brytyjskiego dziennika "The Independent". Oburzenie niemieckiego społeczeństwa Tym samym burmistrz Kolonii wywołała oburzenie w mediach. Jej słowa zostały zdecydowanie skrytykowane przez niemieckie społeczeństwo, ze względu na zrzucanie winy za napaści na ofiary, a nie na sprawców. Internauci uważają, że burmistrz zasugerowała, aby kobiety dostosowały się do napastników. Podczas konferencji prasowej burmistrz Kolonii podkreśliła również, że martwią ją różnice kulturowe między lokalną społecznością, a przebywającymi w Niemczech uchodźcami. Henriette Reker obawia się, że uchodźcy mogą błędnie interpretować zachowanie kobiet jako otwartość seksualną. Opieszałość policji i krytyka telewizji publicznej Kolońska policja przyznała, że początkowo zbagatelizowała skalę zagrożenia. - Najpierw policjanci rozpędzili zgromadzenie na placu, ale potem wciąż dochodziło do aktów molestowania i kradzieży. Nikt o tym nie informował, czekając, aż poszkodowani złożą sami doniesienia. Policji nie wolno pracować w ten sposób - powiedział minister spraw wewnętrznych RFN Thomas de Maizier. Krytyka skierowana jest nie tylko pod adresem burmistrz Kolonii i mundurowych, ale także niemieckiej telewizji publicznej, która początkowo nie podawała wiadomości o atakach na kobiety. Pierwszy trop Po napaściach, do których doszło w sylwestrową noc w niemieckich miastach, a których ofiarami padły dziesiątki kobiet, policja wpadła w środę na pierwszy trop. Minister spraw wewnętrznych Nadrenii Północnej-Westfalii Ralf Jaeger poinformował wczoraj, że policja dotarła do czterech domniemanych sprawców. Zdaniem ministra sprawiedliwości RFN Heiko Maas ataki na kobiety były zorganizowane. - Wygląda na to, że wszystko to było umówione - powiedział minister sprawiedliwości RFN Heiko Maas w rozmowie z telewizją ZDF. - Takie rzeczy nie przychodzą znikąd, ktoś musi się za tym kryć. Sylwestrowe ataki w Niemczech W nocy z 31 grudnia na 1 stycznia grupa ponad 1 tys. mężczyzn, według policji "o wyglądzie wskazującym na pochodzenie z krajów arabskich lub Afryki Północnej", zebrała się w okolicach dworca głównego w Kolonii i znajdującej się nieopodal kolońskiej katedry. Młodzi mężczyźni obrzucali petardami innych uczestników zabawy pod gołym niebem. Napastnicy otaczali przypadkowe, wracające z zabawy kobiety, molestowali je, wyzywali i okradali. Do ataków na kobiety doszło nie tylko w Kolonii, ale także w Hamburgu i w Stuttgarcie. Schemat ataków we wszystkich miastach był podobny. Grupy złożone z kilku-kilkunastu mężczyzn "o wyglądzie południowym lub arabskim"osaczały kobiety, napastowały je seksualnie, a następnie zabierały im dokumenty, telefony komórkowe i pieniądze. Jedne z ofiar poinformowały policję, że zostały zgwałcone, z innych zdarto ubrania i bieliznę. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, w tym dwóch gwałtów, złożyło dotychczas 106 kobiet z Kolonii i 53 kobiety z Hamburga. Zaostrzenie dyskusji o polityce migracyjnej Incydenty w Kolonii oraz Hamburgu doprowadziły do zaostrzenia toczącej się w Niemczech od miesięcy dyskusji o polityce migracyjnej rządu Merkel. Krytycy pani kanclerz domagają się ograniczenia liczby osób wpuszczanych do kraju, deportowania obcokrajowców wchodzących w konflikt z prawem czy też wręcz zamknięcia granic. Zwolennicy polityki "otwartych drzwi" ostrzegają, by nie "potępiać w czambuł wszystkich uchodźców". W zeszłym roku do Niemiec przyjechało co najmniej 1,1 mln imigrantów. Władze Bawarii podały, że od początku br. niemiecką granicę w Bawarii przekracza dziennie 3 tys. osób poszukujących schronienia i pracy. Seehofer domaga się ograniczenia liczby imigrantów do 200 tys. rocznie. Merkel jest przeciwna takiemu limitowi.