- Zależało mi na tym, aby Niemcy szybko rozpoczęły akcję pomocy - powiedziała minister obrony Ursula von der Leyen przed startem samolotu. Do wieczora w kierunku Iraku odlecą jeszcze trzy niemieckie samoloty. Pierwsza transza pomocy obejmuje 36 ton żywności i środków sanitarnych. W stolicy Kurdystanu, mieście Irbil, pomoc zostanie przekazana organizacjom charytatywnym ONZ, które rozdzielą je między potrzebujących. Pierwsze transporty nie zawierają sprzętu wojskowego, chociaż rząd w Berlinie zadeklarował gotowość wysłania także wojskowych pojazdów, kamizelek kuloodpornych, hełmów i sprzętu do wykrywania min. Przedstawiciele władz niemieckich nie wykluczają obecnie - wbrew wcześniejszym oświadczeniom - dostaw broni dla Kurdów walczących z dżihadystami z Państwa Islamskiego. - Wykorzystujemy pole manewru, które wyznaczają polityczne i prawne dyrektywy regulujące kwestię eksportu broni - powiedziała kanclerz Angela Merkel gazecie "Hannoverische Allgemeine Zeitung" w wywiadzie, który ukazał się w piątek. Szefowa rządu uznała za "straszne" cierpienia jazydów i chrześcijan prześladowanych przez islamistów. "Zadaniem całej wspólnoty międzynarodowej musi być powstrzymanie ofensywy tych ekstremistów i pomoc cierpiącym" - podkreśliła Merkel. Wcześniej minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier nie wykluczył dostaw niemieckiej broni dla irackich Kurdów. Wypowiedzi niemieckich polityków świadczą o radykalnej zmianie stanowiska wobec dostaw broni dla Iraku. Jeszcze w poniedziałek rzecznik rządu zapewniał, że Berlin ograniczy się wyłącznie do pomocy humanitarnej dla irackich uchodźców. Powoływał się na obowiązującą od 2000 roku zasadę zakazującą dostaw broni do stref walk. We wtorek o krok dalej poszła minister obrony Ursula von der Leyen, ogłaszając, że Niemcy wyślą także sprzęt wojskowy, z wyjątkiem broni.