Pragnący zachować anonimowość przedstawiciel Urzędu Kanclerskiego w Berlinie skrytykował we wtorek argumentację przeciwników zmian w traktacie UE, którzy obawiają się otwierania kolejnej trudnej dyskusji o reformie traktatowej. - Taka logika oznaczałaby, że Europa jest - co dawniej jej zarzucano - kontynentem w stagnacji, który przez 10 lat nie może się ruszyć z miejsca - powiedział urzędnik dziennikarzom. - Jak zaznaczył, nie chodzi o stworzenie całkiem nowego traktatu UE, ale ograniczone zmiany w niektórych obszarach. Wskazał, że modyfikacje traktatowe i tak będą konieczne przed przyjęciem do UE Chorwacji. Można sobie wyobrazić powiązanie tych dwóch spraw - ocenił. Konieczność wzmocnienia strefy euro, w tym zaostrzenia zasad dyscypliny budżetowej, uświadomił krajom UE kryzys zadłużenia w Grecji oraz kłopoty kilku innych państw członkowskich, stanowiące zagrożenie dla stabilności całego obszaru wspólnej waluty. Stan prac grupy zadaniowej ds. reformy unii walutowej pod przewodnictwem prezydenta Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya będą tematem czwartkowego szczytu Unii w Brukseli. Berlin zaproponował m.in., by najostrzejszą sankcją za notoryczne łamanie unijnego Paktu Stabilności i Wzrostu było pozbawianie państwa członkowskiego prawa głosu w Radzie UE przynajmniej na rok. Jeśli okaże się, że wymaga to zmiany w traktatach UE, należy wziąć taką możliwość pod uwagę - oświadczyli w poniedziałek w Berlinie kanclerz Angela Merkel i prezydent Francji Nicolas Sarkozy, sygnalizując kompromis w tej sprawie. Niemcy i Francja osiągnęły też porozumienie w sprawie wzmocnienia zarządzania gospodarczego w UE. W ocenie obu krajów ma ono obejmować wszystkie państwa Unii, a nie - jak proponowała dotąd Francja - tylko 16 krajów strefy euro. Jednak "w razie potrzeby" zachowana powinna zostać możliwość spotkań szefów państw i rządów jedynie w gronie państw obszaru wspólnej waluty. Według źródeł w Berlinie, Francja zrezygnowała też z propozycji instytucjonalizacji zarządzania gospodarczego w formie powołania sekretariatu generalnego. Zarządzanie gospodarcze nie będzie żadną nową instytucją, lecz jedynie "ulepszeniem współpracy" w ramach Rady Europejskiej.