Plastikowe karty Giro są podstawową kartą płatniczą w Niemczech. Można nimi płacić w sklepach, robić przelewy, nie mając do dyspozycji bankowości internetowej, wyjmować za darmo pieniądze z bankomatów. Niemieckie banki stworzyły system, by zarówno konsumenci jak i handlowcy mogli ponosić mniejsze koszty, niż przy użytkowaniu tradycyjnych kart kredytowych i debetowych. Karty Giro korzystają jednak z amerykańskiej technologii należącej do Mastercard. Działają pod marką Maestro, która od przyszłego roku będzie wygaszana. Mimo, że Mastercard ma w Niemczech zarejestrowanych blisko 100 mln takich kart, gigant twierdzi, że utrzymywanie systemu Maestro jest nieopłacalne. Nieoficjalnie mówi się, że zamiary Amerykanów są zupełnie inne. Chodzi o to, aby Niemcy przerzucili się w końcu na karty debetowe, które w przypadku prowizji są o wiele droższe niż karty Giro. Dlatego handlowcy wciąż zapierają się i nie chcą akceptować kart debetowych i kredytowych. Problem jak w banku I tu niemieckie banki stanęły przed wielkim problemem. Bo obecnie nie ma alternatywnego systemu, który mogliby zaoferować klientom. Największe instytucje finansowe zdają sobie sprawę z tego, że w obecnych czasach jedynym rozwiązaniem byłoby stworzenie jednolitego europejskiego systemu płatności, konkurencyjnego dla Ameryki. Ruszyły nawet prace nad mechanizmem o roboczej nazwie EPI (European Payments Initative). W sumie 16 największych europejskich banków chciało umożliwić obywatelom Unii korzystanie z płatności, bez konieczności płacenia monopolistom na rynku kart kredytowych. Tyle, że europejskie instytucje finansowe, bez wystarczającego wsparcia ze strony Brukseli i Europejskiego Banku Centralnego, nie były w stanie porozumieć się i zawalczyć na rynku płatności detalicznych. Na początku tego roku większość udziałowców projektu wycofała się z niego. O dalszych losach EPI pozostali udziałowcy zadecydują w listopadzie. Co prawda na europejskim rynku pojawia się coraz więcej takich projektów jak Klarna czy Blik, które widzą ogromny potencjał w płatnościach bezgotówkowych, jednak trudno im wciąż przełamać monopol Amerykanów. A to oni są właścicielami takich firm jak Mastercard, Visa, czy American Express, nie mówiąc już o koncernach oferujących usługi płatnicze jak Apple Pay, Google Pay czy PayPal. Europa zdoła się zabezpieczyć? Wygląda to niestety tak, że gdyby teoretycznie zmieniła się sytuacja geopolityczna i Amerykanie odłączyliby Europę od globalnego systemu płatności, Unia stanęłaby przed ogromnym problemem. Komisja Europejska i EBC do tej pory słabo wspierają tutejsze firmy i startupy, nie mówiąc o powstających jak grzyby po deszczu neobankach, które nie mając alternatywy i narzędzi, oferują swoim klientom usługi działające na bazie technologii zza oceanu. I to właśnie na przykładzie Niemiec warto dziś wyciągnąć wnioski i poważnie zastanowić się nad systemem, który uzdrowiłby rynek i zabezpieczył Europę w tym obszarze.