Dwóch dziennikarzy z Getyngi zostało poważnie rannych w ataku w 2018 roku w regionie Fretterode na północy Turyngii. Sędzia przewodnicząca orzekła w czwartek, że izba nie była w stanie stwierdzić, czy był to celowy atak na dziennikarzy. Młodszy z dwóch mężczyzn został skazany na 200 godzin prac społecznych, starszy oskarżony na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu. Poszkodowany: Moje zaufanie do państwa prawa zostało zachwiane do głębi Wyrok ten wywołał powszechną krytykę. Prokurator domagał się dla młodszego z dwóch oskarżonych kary roku i dziewięciu miesięcy w zawieszeniu. Dla starszego wnosił o wymierzenie kary pozbawienia wolności w wysokości trzech lat i czterech miesięcy. Jeden z dziennikarzy opuścił salę sądową w proteście przeciwko wyrokowi i jego uzasadnieniu podczas wypowiedzi sędziego przewodniczącego - pisze portal dziennika "Sueddeutsche Zeitung". - Moje zaufanie do państwa prawa zostało zachwiane do głębi - powiedział później. Jego zdaniem wyrok jest dla prawicowych ekstremistów przepustką do dalszych ataków na dziennikarzy. Pościg i napad Dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" w komentarzu zauważa, że "dziennikarze powinni uważać na słowo skandal, bowiem ono szybko się zużywa. Ale to, co wydarzyło się w czwartek w Sądzie Okręgowym w Muehlhausen, trudno opisać inaczej". W 2018 roku "po pościgu samochodowym we Fretterode w północnej Turyngii oskarżeni, dwaj znani neonaziści, rozbili kluczem (do śrub) głowę dziennikarza, ugodzili nożem w nogę jego kolegę, ukradli aparat fotograficzny wraz z kartą pamięci i zdemolowali samochód reporterów" - przypomina FAZ. Trudno się dziwić, że jedna z ofiar oświadczyła po ogłoszeniu wyroku, że jej zaufanie do państwa prawa zostało "zachwiane do głębi". Przeciwko wyrokowi natychmiast zaprotestowały również partie, związki zawodowe i stowarzyszenia dziennikarzy, ponieważ chodzi o zasadę: czy ofiary przemocy prawicowych ekstremistów mogą liczyć na ochronę ze strony państwa prawa? - pisze FAZ.