Szczegóły akcji strajkowej zostaną podane dopiero w czwartek. - Nie widzimy innego wyjścia z sytuacji - powiedział przewodniczący GDL Manfred Schell. Wyraził nadzieję, że piątkowa akcja "okaże się wystarczającą" i skłoni pracodawców do ustępstw. Związkowcy dążą do zawarcia z pracodawcą - Niemieckimi Kolejami DB - odrębnej umowy zbiorowej. Domagają się też znacznych podwyżek pensji, średnio o 31 proc. Płaca początkowa powinna - zdaniem związku - wzrosnąć z 2000 euro obecnie do 2500 euro. Przedstawicielka zarządu DB Margret Suckale oświadczyła, że kolej jest dobrze przygotowana do ewentualnych strajków, co pozwoli uniknąć chaosu komunikacyjnego. Władze DB zamierzają zastąpić związkowców maszynistami posiadającymi status urzędnika, co wyklucza udział w strajku. W takiej sytuacji znajduje się 40 proc. z 20 tys. maszynistów. Kolej zamierza ponadto pozyskać pracowników z Austrii i Szwajcarii. Celem DB jest utrzymanie, pomimo strajku, jak największej liczby połączeń dalekobieżnych, obsługiwanych przez szybkie pociągi ICE. Konflikt na niemieckiej kolei trwa od marca. W lipcu doszło do fali strajków ostrzegawczych. Sąd pracy w Norymberdze zakazał jednak maszynistom strajku w okresie wakacji, ze względu na skutki dla pasażerów. Termin wyznaczony przez sąd upłynął w niedzielę. Niepowodzeniem skończyła się też misja mediacyjna dwóch znanych polityków CDU - Kurta Biedenkopfa i Heinera Geisslera. Zrzeszający 6400 maszynistów GDL jako jedyny nie doszedł do porozumienia z pracodawcą. Pozostałe związki zawodowe Transnet i GDBA wynegocjowały dla 134 tys. zatrudnionych podwyżki wynagrodzeń o 7 proc. Ostatni strajk na niemieckiej kolei miał miejsce na przełomie kwietnia i maja 1992 roku i trwał 11 dni. Kolejarze wywalczyli wówczas podwyżki o 5,4 proc.