W czwartek tuż przed północą po raz ostatni wystartowały stamtąd samoloty: zabytkowy Junkers Ju-52 oraz amerykański Douglas DC-3 - reprezentant słynnych "rodzynkowych bombowców", które lądowały na Tempelhof w trakcie utrzymywania mostu powietrznego przed 60 laty. Obie maszyny stacjonują od piątku na lotnisku Schoenefeld na wschodnim skraju miasta. Ostatni samolot rejsowy wystartował z Tempelhof kwadrans po godzinie 22. Na pożegnalną uroczystość na lotnisku zaproszono prawie 800 gości. Na zewnątrz zgromadziła się grupa niespełna 200 przeciwników likwidacji Tempelhof i jego miłośników. Demonstranci zbierali podpisy pod petycją o wpisanie obiektu na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Na jednym z transparentów widniał napis: "Czy wkrótce zdemontujecie też Bramę Brandenburską?". Tuż przed północą obrońcy Tempelhof rozwinęli też transparent na pasie startowym. Burmistrz Berlina Klaus Wowereit bronił jednak decyzji o zamknięciu lotniska, położonego w jednej ze śródmiejskich dzielnic Berlina. "Musimy patrzeć w przyszłość" - powiedział podczas czwartkowej uroczystości. Jego zdaniem przyszłością Berlina jest budowany obecnie wielki międzynarodowy port lotniczy BBI (Berlin- Brandenburg International), który ma powstać do 2011 roku. Utrzymanie lotniska Tempelhof jest zaś nieuzasadnione ze względów ekologicznych i bezpieczeństwa - ocenił burmistrz. Podczas wystąpienia Wowereita słychać było zarówno aplauz, jak i gwizdy i pohukiwania. Burmistrz niemieckiej stolicy przekonywał jednak, że Tempelhof pozostanie miejscem upamiętnienia mostu powietrznego, które uchroniło miasto przed totalną blokadą. Władze miasta nie zdecydowały jeszcze, jak zagospodarowane zostanie 368 hektarów terenu byłego lotniska Tempelhof.