"Istnieje podejrzenie przekupstwa i kradzieży. To nie bagatela" - powiedział w środę minister zdrowia Daniel Bahr. "Jeżeli podejrzenia potwierdzą się, to będzie można mówić o wielkim świństwie" - dodał polityk współrządzącej w Niemczech FDP. Jak wyjaśnił minister, jego podejrzenie wzbudził fakt, iż ważne projekty ustaw, dotyczące m.in. leków i zasad działalności aptek, znane były szerokiej opinii publicznej, zanim jeszcze sam zdążył się z nimi zapoznać. Po dwóch latach otrzymał konkretną wskazówkę i zawiadomił prokuraturę o popełnieniu przestępstwa. 20 listopada policja przeprowadziła rewizję w budynku ministerstwa i w mieszkaniach podejrzanych. Informatyk, który jest pracownikiem firmy zewnętrznej obsługującej resort zdrowia, ma obecnie zakaz wchodzenia na teren ministerstwa. Jak twierdzi dziennik "Sueddeutsche Zeitung", lobbysta miał także dostęp do maili Bahra i ministra gospodarki Philippa Roeslera oraz ich najbliższych współpracowników. Bahr zapewnił, że działalność lobbysty nie miała wpływu na podejmowane w jego ministerstwie decyzje. Ekspert w dziedzinie ochrony zdrowia, Jens Spahn (CDU), powiedział dpa, że agresywny lobbing w resorcie zdrowia jest zjawiskiem powszechnym, lecz płatne szpiegowanie stanowi nową jakość. Należy wyjaśnić, czy był to czyn pojedynczego człowieka czy też zorganizowanej grupy - powiedział Spahn. Federalne Stowarzyszenie Niemieckich Aptekarzy (ABDA) zapewniło, że nie ma nic wspólnego z aferą. "Wychodzę z założenia, że żaden z naszych aktualnych pracowników nie znajduje się na liście podejrzanych" - powiedział prezes stowarzyszenia Friedemann Schmidt. "Sueddeutsche Zeitung" ocenia, że jeśli podejrzenia okażą się prawdziwe, będzie to największy, związany z lobbingiem skandal w resorcie zdrowia od 20 lat. Zdaniem gazety aptekarze uważani są za jedną z najlepiej zorganizowanych grup nacisku, broniących swoich interesów nierzadko w agresywny sposób.