W Niemczech niemal codziennie pojawiają się nowe informacje dotyczące afery podsłuchowej. W miniony weekend media doniosły, że telefon komórkowy Angeli Merkel był na celowniku amerykańskich służb przez ponad 10 lat, a prezydent Barack Obama dobrze o tym wiedział. Niemieccy politycy sięgają po coraz ostrzejsze słowa pod adresem amerykańskiej administracji. Minister spraw wewnętrznych Hans Peter Friedrich powiedział, że mogło dojść do złamania niemieckiego prawa i naruszenia suwerenności Niemiec. W parlamencie coraz głośniej mówi się o potrzebie powołania komisji śledczej. Sugeruje się także przesłuchanie Edwarda Snowdena, czyli byłego współpracownika amerykańskich służb, który ujawnił całą sprawę. Komentatorzy są zgodni. Relacje niemiecko-amerykańskie doznały poważnego uszczerbku. Potrzeba będzie dużo czasu na odbudowanie wzajemnego zaufania. Obama wiedział?Przedstawiciele amerykańskiej administracji zaprzeczają z kolei, że Barack Obama był informowany o podsłuchu telefonu Merkel. Niemiecka prasa twierdzi, że kanclerz była podsłuchiwana od 2002 roku i że w 2010 roku szef Agencji Bezpieczeństwa Narodowego Keith Alexander poinformował prezydenta o inwigilacji kanclerz Niemiec. Informacjom tym zaprzeczyła rzeczniczka Agencji Vanee Vines. - Generał Alexander nie rozmawiał z prezydentem Obamą ani w 2010 roku ani kiedykolwiek indziej na temat rzekomej operacji wywiadowczej dotyczącej kanclerz Niemiec Angeli Merkel - oświadczyła Vines. Tymczasem szef komisji do spraw wywiadu Izby Reprezentantów Mike Rodgers powiedział w CNN, że informacje prasowe na temat podsłuchów milionów rozmów telefonicznych we Francji są nieprawdziwe. - To jest w 100 proc. nieprawda. Ktoś źle zinterpretował dokument ujawniony przez Edwarda Snowdena. To była operacja antyterrorystyczna, nie miała nic wspólnego z obywatelami Francji - powiedział. Rogers dodał, że amerykański wywiad musi czasem inwigilować sojuszników, ponieważ niektórzy z nich utrzymują stosunki z przeciwnikami USA.