- Jestem poważnie zaniepokojony losem Maryi Kalesnikawej - oświadczył brytyjski minister spraw zagranicznych Dominic Raab - Reżim Łukaszenki musi zapewnić jej bezpieczny powrót. Reżim musi zaprzestać brutalnego traktowania protestujących, uwolnić więźniów politycznych i rozpocząć dialog z opozycją. Berlin z kolei wezwał Łukaszenkę do wyjaśnienia, co stało się z Kalesnikawą po tym, gdy w poniedziałek rano została zatrzymana przez niezidentyfikowanych mężczyzn. - Jesteśmy bardzo zaniepokojeni jej losem. Domagamy się jasności co do miejsca jej pobytu i uwolnienia wszystkich więźniów politycznych na Białorusi - oświadczył niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas na Twitterze. Maas jeszcze raz powtórzył, że dalsze aresztowania i przemoc wobec członków opozycji i demonstrantów na Białorusi są niedopuszczalne. - Każdy, kto ogląda zdjęcia pokojowych demonstracji z Mińska, nie może przymykać oczu na fakt, że ludzie domagają się zmiany polityki i stylu przywództwa" - powiedział Maas i ostrzegł: "Jeśli Łukaszenka nie zmieni kursu, my w UE zareagujemy". Według świadków Kalesnikawa, należąca do prezydium powołanej przez opozycję Rady Koordynacyjnej, została zatrzymana w centrum miasta. Z relacji białoruskich mediów wynika, że osoby, które dokonały zatrzymania, nie nosiły mundurów żadnej z formacji struktur siłowych. Kalesnikawa była koordynatorką sztabu Wiktara Babaryki, niedoszłego kandydata w wyborach prezydenckich z 9 sierpnia. Po aresztowaniu go w związku z zarzutami dotyczącymi rzekomych przestępstw finansowych dołączyła do współpracowników opozycyjnej kandydatki Swiatłany Cichanouskiej. Do apeli zaadresowanych do Mińska przyłączył się także szef dyplomacji Unii Europejskiej Josep Borrell, który wezwał władze Białorusi do "natychmiastowego uwolnienia" członków opozycji i przypomniał, że UE nałoży sankcje "na osoby odpowiedzialne" za represje w tym kraju. - UE oczekuje, że białoruskie władze zapewnią natychmiastowe uwolnienie wszystkich zatrzymanych z powodów politycznych przed sfałszowanymi wyborami prezydenckimi 9 sierpnia i po nich - napisał w oświadczeniu Borrell.