Nosząca symbol Żelaznego Krzyża tablica upamiętniała "poległych niemieckich żołnierzy I i II wojny światowej, bojowników Selbstschutzu i freikorpsów oraz zamordowanych i uciskanych wschodnich Niemców". Zawierała ponadto informację, że inicjatorami jej postawienia byli Markus Tylikowski i BJDM Beuthen (Związek Młodzieży Mniejszości Niemieckiej Bytom) oraz szczegółową listę osób i instytucji, które ją ufundowały. Listę tę otwierało nazwisko Protschki, reprezentującego Alternatywę dla Niemiec (AfD) w Bundestagu. "Nieznośne i skandaliczne wywyższenie" Zredagowany przez profesora Michaela Wildta z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie i szefa fundacji miejsc pamięci Dolnej Saksonii Jensa-Christiana Wagnera list otwarty nazywa tablicę "nieznośnym i skandalicznym wywyższeniem narodowo-socjalistycznych i skrajnie prawicowych ugrupowań, jak też niedającym się przyjąć afrontem wobec Polski". Pod listem podpisało się łącznie ponad 20 naukowców. "Instytut Pamięci Narodowej oświadcza, że jest to obiekt wystawiony nielegalnie, powstał z naruszeniem przepisów prawa polskiego, ponadto jest nie do pogodzenia z szacunkiem dla pamięci ofiar niemieckich zbrodniczych formacji narodowo-socjalistycznych. Każdy tego rodzaju obiekt powinien zostać niezwłocznie usunięty. Instytut w każdym tego rodzaju przypadku bezprawnych działań będzie składał zawiadomienia do prokuratury" - oświadczył w czwartek rzecznik IPN Adam Stefan Lewandowski. Przeszłość Selbstschutz Selbstschutz (Samoobrona) to formacja odpowiedzialna za terroryzowanie polskiej ludności i zabójstwa polskich działaczy już w latach 20. XX w. - szczególnie na terenie Górnego Śląska. "Po wybuchu II wojny światowej od pierwszych dni niemieckiej agresji na Polskę członkowie Selbstschutzu uczestniczyli w akcjach masowej eksterminacji obywateli RP, jego członkowie brali udział w aresztowaniach i zbiorowych egzekucjach, wykazując się niejednokrotnie wyjątkowym bestialstwem wobec przedstawicieli polskich elit" - podał IPN. Freikorpsy, czyli korpusy ochotnicze, brały udział w zwalczaniu polskich organizacji po I wojnie światowej, m.in. występując zbrojnie przeciwko powstaniom śląskim. Członkami tej formacji byli późniejsi prominentni naziści, w tym dowodzący tłumieniem powstania warszawskiego Erich von dem Bach i komendant obozu Auschwitz Rudolf Hoess. IPN: Nie było zgody "Z dostępnych nam informacji wynika, że zarządca cmentarza nie wyraził zgody na instalację tablicy. Inicjatorzy upamiętnienia nie uzyskali opinii Instytutu Pamięci Narodowej, wymaganej zapisem (...) ustawy o IPN - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Dodatkowo umieszczenie na upamiętnieniu inskrypcji wyłącznie w języku niemieckim narusza ustawę z dnia 7 października 1999 r. o języku polskim" - napisał w oświadczeniu rzecznik IPN. Instytut podkreślił, że upamiętnianie żołnierzy zbrojnych formacji III Rzeszy na terenie Polski w miejscu innym niż wyznaczone 13 niemieckich zbiorczych cmentarzy wojennych jest nie do pogodzenia z obowiązującymi od przeszło 25 lat zasadami współpracy polsko-niemieckiej. Nadany w piątek reportaż katowickiej redakcji TVP3 zaprezentował puste już miejsce po tablicy. Nie podano, kto ją usunął i kiedy się to odbyło. Protschka oświadczył w poniedziałek agencji dpa, że uzgodniony z nim tekst wymieniał tylko żołnierzy obu wojen światowych i miał być umieszczony na tablicy o niewielkich rozmiarach. Dlatego wezwania do rezygnacji z mandatu uważa za śmieszne. Dodał, że złożył polskiemu ambasadorowi pisemne przeprosiny i zaoferował poniesienie kosztów demontażu tablicy, która jednak już zniknęła.