Organizacja niemieckich hakerów Chaos Computer Club, zrzeszająca działających legalnie ekspertów w zakresie luk w oprogramowaniu komputerowym, Międzynarodowa Liga na rzecz Praw Człowieka oraz organizacja Digitalcourage twierdzą, że kanclerz Angela Merkel i jej rząd tolerowali szpiegowską działalność, a nawet de facto pomagali NSA i brytyjskiemu wywiadowi elektronicznemu GCHQ w szpiegowaniu obywateli niemieckich. Podstawą zarzutów są dokumenty ujawnione przez byłego współpracownika NSA Edwarda Snowdena. Skarżący podkreślają, że weszli na drogę prawną, by doprowadzić wreszcie do wszczęcia przez prokuraturę federalną śledztwa w związku z podejrzeniem, że przedstawiciele władz Niemiec i zagraniczni szpiedzy łamali niemieckie prawo. Niemiecka prokuratura od miesięcy zastanawia się nad ewentualnym wszczęciem śledztwa w sprawie działań NSA. Hakerzy i obrońcy praw człowieka twierdzą, że konieczne jest śledztwo przeciwko rządowi Niemiec, ministrowi spraw wewnętrznych Thomasowi de Maiziere i niemieckim tajnym służbom. Zarzucają rządowi Niemiec współpracę z NSA i przekazywanie tej agencji danych. Ich zdaniem rząd nie stara się wyjaśnić skandalu z programami NSA. Snowden ujawnił tajne dane, które wykazały olbrzymi zakres inwigilacji elektronicznej prowadzonej przez NSA w USA, Niemczech i wielu innych krajach. Jak się okazało, NSA podsłuchiwała rozmowy telefoniczne wielu polityków, w tym telefon komórkowy kanclerz Merkel. Ujawnienie tych dokumentów było szokiem i doprowadziło do kryzysu w stosunkach niemiecko-amerykańskich. Snowden, który dostał azyl tymczasowy w Rosji, jest ścigany przez władze USA. Chcą one wytoczyć mu proces o zdradę. Prasa niemiecka pisała ostatnio, że Berlin stracił, pomimo toczących się nadal negocjacji, nadzieję na podpisanie z Waszyngtonem umowy zakazującej amerykańskim służbom inwigilowania obywateli Niemiec. Według mediów USA nie chcą się zobowiązać, że nie będą w przyszłości podsłuchiwać członków niemieckiego rządu i innych polityków sprawujących ważne funkcje.