Sprawą zainteresowała się już berlińska prokuratura, zawiadomiona przez Lothara Eversa, członka kuratorium fundacji. Tymczasem przewodniczący fundacji twierdzi, że stawiane zarzuty są niezrozumiałe. Uważa, że pieniądze zostały wymienione zgodnie z kursem. W przekazanym dziennikarzom piśmie, prezes niemieckiej fundacji podkreśla, że to Polacy, jako jedyni zażyczyli sobie wymiany pieniędzy - inne kraje otrzymały wypłaty w markach. Tym samym zasugerował, że Polacy sami są sobie winni. Prokuratura podejrzewa, że ofiary pracy przymusowej straciły na wymianie niemieckiej waluty na polską co najmniej 183 miliony marek. Berlińska prokuratura zapowiedziała również, że postępowanie może potrwać nawet kilka miesięcy.