W komentarzu do ostatnich wydarzeń czytamy: - Gdyby Szaron nie istniał, antysemityzm musiałby go wynaleźć. Nienawiść do Żydów pod płaszczykiem antysyjonizmu od dawna nie była w Niemczech tak akceptowana w społeczeństwie, jak dziś. Podczas propalestyńskich demonstracji w miniony weekend wolno było wykrzykiwać hasła, z powodu których przerywane są marsze neonazistów, zaś działalność NPD ma zostać zakazana - pisze dziennik. To prawda, że Izrael zwalcza terror także terrorystycznymi metodami. To prawda, że na Bliskim Wschodzie stosujący przemoc fanatyzm jednej strony stymuluje drugą stronę i tak w koło Macieju. Prawdą jest jednak także i to, że w Niemczech istnieje skłonność do instrumentalizacji konfliktu bliskowschodniego w celu przezwyciężenia przeszłości. Z tego powodu w przeszłości powstrzymywano się od krytyki Izraela. Dziś Izrael zarzucany jest krytycznymi opiniami. Ponieważ wielu Niemców uważa przeszłość za przezwyciężoną ci Żydzi mogą znowu być winni. Impet krytyki wobec Izraela służy ponieważ krzywda jest przecież wszędzie krzywdą jako dowód na istniejącą normalność. To jest jednak iluzja. Kocioł z dawnymi resentymentami wrze teraz na nowym ogniu stwierdza komentator SZ.