Tragedia rozegrała się na miejskim festynie, na którym doszło między mężczyznami do kłótni i bójki. 24-letni Syryjczyk Alaa S. wspólnie z poszukiwanym obecnie międzynarodowym listem gończym Irakijczykiem Farhadem A. dodatkowo ciężko ranili wówczas dwie inne osoby. Prokuratura domagała się dla oskarżonego 10 lat więzienia. Obrońcy - uniewinnienia. Ze względu na duże zainteresowanie mediów i opinii publicznej proces odbył się w Dreźnie. Przebiegał z zachowaniem nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa. Po zabójstwie 35-letniego Niemca doszło w Chemnitz do wielotysięcznych demonstracji organizowanych m.in. przez narodowo-konserwatywne ugrupowanie Alternatywa dla Niemiec (AfD) i stowarzyszenie kibiców lokalnego klubu piłkarskiego. Oprócz zwykłych obywateli brali w nich też udział członkowie organizacji neonazistowskich. W starciach z lewicowymi kontrdemonstrantami rannych zostało kilkadziesiąt osób. Wydarzenia w Chemnitz przez kilka tygodni były politycznym tematem nr 1 w RFN. Dla AfD i prawicowych ugrupowań pozaparlamentarnych były one dowodem, że rząd nie panuje nad sytuacją w państwie, nie jest w stanie skutecznie chronić obywateli, a polityka migracyjna kanclerz Angeli Merkel stanowi zagrożenie dla Niemiec. Z kolei partie establishmentowe dostrzegły niebezpieczny wzrost znaczenia organizacji neonazistowskich, które wykorzystywały protesty jako platformę do autopromocji i szkodziły wizerunkowi Niemiec. Media i część polityków próbowały kategoryzować protesty jako efekt działań grup skrajnie prawicowych i neonazistowskich, posuwając się przy tym do manipulacji. Pojawiły się doniesienia o domniemanych "polowaniach na cudzoziemców". Prokuratura Generalna Saksonii zaprzeczyła później doniesieniom, jakoby w Chemnitz po morderstwie dochodziło do "polowań" i samosądów.