Policjantom powiedzieli później, że zmieniali się za kierownicą. Nie ujechali zresztą daleko. Najpierw uszkodzili barierę ochronną przy szosie, a po dziewięciu kilometrach ich podróż skończyła się na kolejnej barierze. Chłopcy nie odnieśli żadnych obrażeń, ale samochód nie nadawał się już do dalszej jazdy i trzeba go było odholować. Policję zaalarmował telefonicznie ktoś, kto widział dzieci przy rozbitym aucie. Podróż powrotną do domu i powiadomionej telefonicznie o zajściu wstrząśniętej mamy chłopcy odbyli już jako pasażerowie, w policyjnym radiowozie.