Dyskusja o godnym upamiętnieniu w stolicy Niemiec polskich ofiar niemieckiej wojny i okupacji w latach 1939 - 1945 toczy się od wielu lat. Nowej dynamiki nadała tej dyskusji obywatelska propozycja budowy takiego pomnika przedstawiona publicznie 30 listopada 2018 roku z inicjatywy Floriana Mausbacha - emerytowanego szefa Federalnego Urzędu Budownictwa i Zagospodarowania Przestrzennego. W odróżnieniu do wcześniejszych, raczej abstrakcyjnych pomysłów, Mausbach i inni zwolennicy tego projektu zaproponowali konkretną lokalizację monumentu w symbolicznym miejscu - na Placu Askańskim w centrum Berlina, nieopodal ruin zburzonej w czasie wojny stacji kolejowej. Debata o pomniku nabiera tempa Propozycja Floriana Mausbacha spotkała się z szerokim oddźwiękiem w niemieckim społeczeństwie. Apel do Bundestagu w sprawie wzniesienia pomnika ku czci Polaków podpisało wielu niemieckich polityków, naukowców, działaczy społecznych i dziennikarzy. Nie wszystkim jednak pomysł się spodobał. Nie brak głosów, że Niemcy powinni uczcić wspólnie wszystkie ofiary niemieckiej wojny na Wschodzie - nie tylko Polaków, lecz także Rosjan, Ukraińców czy Białorusinów. W niemieckich mediach toczy się debata o zaletach i wadach odrębnego upamiętnienia Polaków. Do dyskusji włączyła się Topografia terroru - jedna z najbardziej znanych niemieckich placówek muzealnych poświęconych historii III Rzeszy. Dyskusja w Topografii terroru We wtorek wieczorem w Topografii terroru doszło do trzeciej już dyskusji poświęconej problematyce upamiętnienia w Niemczech wschodnioeuropejskich ofiar niemieckich zbrodni. Dyrektor Topografii terroru Andreas Nachama podkreślił, że jego placówka, znajdująca się w miejscu, gdzie w czasie wojny mieścił się nazistowski ośrodek terroru - Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy, od chwili powstania w 1987 roku poświęcał dużo miejsca zbrodniom popełnionym na Polakach, którzy byli pierwszymi ofiarami niemieckiej agresji. Nachama przypomniał o wystawie poświęconej Powstaniu Warszawskiemu zorganizowanej w lecie 2014 roku, a otwartej przez ówczesnych prezydentów Bronisława Komorowskiego i Joachima Gaucka. Julia Obertreis ze Stowarzyszenia Historyków Europy Wschodniej zwróciła uwagę na silne zastrzeżenia wobec "zawężania pamięci do jednego narodu". "Dylemat brzmi: pamięć o jednej grupie narodowej, czy pamięć przekraczająca granice krajów, pamięć nadgraniczna" - mówiła Obertreis, nie rozstrzygając, który projekt preferuje. Jak przyznała, zdania wśród niemieckich historyków zajmujących się Europą Wschodnią są podzielone. Zwróciła uwagę, że wojna rosyjsko-ukraińska w Donbasie utrudnia wspólne upamiętnienie ofiar II wojny światowej. Pamięć narodowa czy dialog? Aleida Assmann z uniwersytetu w Konstancji wskazała na konflikt między pamięcią narodową, a pamięcią opartą na dialogu. Ta pierwsza ogranicza się do pamięci o własnych zwycięstwach i wyparciu porażek w celu tworzenia mitów, które wzmacniają własną tożsamość - mówiła niemiecka historyk uznawana za czołową ekspertkę od polityki pamięci. "W Paryżu mam wiele stacji metra przypominających o zwycięstwach Napoleona, jak choćby Jenę czy Austerlitz, ale próżno by szukać stacji Waterloo. Stację o takiej nazwie znajdziemy natomiast w Londynie" - zauważyła. Pamięć dialogowa "uwzględnia cierpienie przeciwnika" i włącza je do tej pamięci - tłumaczyła Assmann."Podczas gdy pamięć o zbrodniach na Żydach stała się integralnym elementem niemieckiej świadomości, to inne grupy ofiar pozostają nadal z tej świadomości wykluczone" - mówiła historyk, podając Polaków jako przykład. Jej zdaniem, każdy Niemiec wie o zniszczeniu Drezna przez alianckie lotnictwo, natomiast wiedza o zniszczeniu Warszawy w odwecie za Powstanie Warszawskie nie weszła do niemieckiej świadomości. Niemcy nie wiedzą, że oprócz 3 mln polskich Żydów zginęły też 3 mln Polaków niebędących Żydami, ani też, że zbrodnie wojenne nie rozpoczęły się w 1941 roku, od napadu na ZSRR, lecz już w 1939 roku. Zdaniem Assmann "pomnik dla Polaków" może przyczynić się do wypełnienia luk w niemieckiej pamięci narodowej i sprawić, że pamięć ta stanie się bardziej "dialogowa". Jak dodała, taki pomnik miałby sens tylko wtedy, gdyby był połączony z ośrodkiem informacyjnym o Polsce. Historyk z Konstancji zwróciła uwagę, że Europa stała się ostatnio dla polskich władz "symbolem wroga", co może utrudnić powstanie pomnika. "Historyczna prawda nie może być przywilejem nauki, lecz musi mieć miejsce w miejscach publicznych - muzeach i filmach" - zaznaczyła Assmann. Joachim Boehler z Jeny podkreślił, że wszystkie polsko-niemieckie aspekty historii II wojny światowej są dobrze zbadane, problemem jest natomiast upowszechnienie tej wiedzy w społeczeństwie. "Nieżydowskie ofiary wojny nie są obecne w niemieckiej świadomości" - przyznał. "Wiedza istnieje, ale nie dociera ona tam, gdzie byśmy chcieli". Niemiecki historyk zwrócił uwagę, że powszechnie znana jest francuska miejscowość Oradour sur Glane, gdzie w 1944 roku niemieccy żołnierze wymordowali ponad 600 osób. "W Polsce istnieją setki takich miejscowości, lecz nikt o nich nie wie" - powiedział Boehler. Historyk z Jeny opowiedział się za wzniesieniem pomnika dla Polaków, którzy są sąsiadami Niemiec. Pomnik dla wszystkich Słowian "nie byłby właściwie zrozumiany" - argumentował. Zdaniem polityka SPD Markusa Meckela pomnik nie jest lekarstwem na brak wiedzy, zaś budowa pomnika dla Polaków doprowadzi do lawiny podobnych postulatów ze strony innych narodów. "Potrzebne jest nowoczesne muzeum" - uważa socjaldemokrata zaangażowany w niemiecko - polski dialog. Lewica forsuje pomysł "pomnika dla wszystkich Słowian" Klub parlamentarny partii Lewica (Die Linke) opracował wniosek, w którym wzywa niemiecki rząd do utworzenia w Berlinie "centralnego miejsca pamięci" o wszystkich ofiarach nazistowskiej wojny w Europie Wschodniej. Autorzy uważają, że dyskusja o upamiętnieniu poszczególnych grup ofiar nie może pomijać całościowego kontekstu, jakim była "mordercza ideologia" traktująca wszystkich Słowian jak "podludzi". W tekście nie ma ani słowa o pakcie Ribbentrop-Mołotow. Wniosek lewicy miał być poddany pod głosowanie w tym tygodniu, został jednak zdjęty w ostatniej chwili z porządku obrad.