"Dla mnie istnieje tylko jeden sposób, aby pokazać światu, jaką parodią sprawiedliwości jest ta procedura prawna. Jeśli sąd nie zaakceptuje (...) w pełni swego obowiązku poszukiwania sprawiedliwości, zamiast prowadzenia spektaklu politycznego, zacznę za dwa tygodnie strajk głodowy" - napisał Demjaniuk w oświadczeniu odczytanym przez jego adwokata. Demjaniuk m.in. domaga się, by sąd uwzględnił wybielający go dokument KGB i żeby sąd przyjął za "prawdę historyczną", że jeńcy wojenni, którego to terminu używa w odniesieniu do siebie, byli zmuszani do pracy w obozach koncentracyjnych. Jego adwokat Ulrich Busch przedłożył kolejną serię wniosków, by opóźnić początek odczytywania aktu oskarżenia, które przewidziano na wtorek. Wyrok Sądu Najwyższego w Izraelu w 1993 roku oczyścił Demjaniuka z zarzutu ludobójstwa w niemieckim obozie zagłady Treblinka. W 1988 roku izraelski sąd niższej instancji skazał Demjaniuka na śmierć, uznając, że był on osławionym strażnikiem obozowym "Iwanem Groźnym", który obsługiwał komory gazowe. Jednak z ujawnionych kilka lat później po rozpadzie ZSRR akt KGB wynikało, że "Iwanem Groźnym" był ktoś inny i zginął w czasie rewolty więźniów w Treblince. Adwokaci oskarżonego argumentują, że był on już sądzony w Izraelu za zbrodnie popełnione w Sobiborze, dlatego proces w Monachium jest bezprawny w myśl zasady, iż nie wolno nikogo sądzić dwa razy w tej samej sprawie. Zdaniem niemieckiej prokuratury zarzuty związane ze służbą Demjaniuka w Sobiborze nie były częścią postępowania przed izraelskim sądem. Na początku wojny Demjaniuk służył w Armii Czerwonej i w 1942 roku trafił do niemieckiej niewoli. Został wysłany do obozu szkoleniowego SS w Trawnikach, gdzie przygotowywano strażników stanowiących późniejszą obsługę obozów koncentracyjnych i obozów zagłady. Jako wachman Demjaniuk miał pędzić ludzi do komór gazowych. Oskarżony nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Ze względu na podeszły wiek i zły stan zdrowia oskarżonego może on uczestniczyć w rozprawach jedynie przez dwie 90-minutowe sesje dziennie. Wielokrotnie jednak sędziowie zmuszeni byli odraczać lub przerywać rozprawy ze względu na złe samopoczucie oskarżonego.