W poniedziałek dyrektor generalny Saksońskiej Biblioteki Krajowej - Drezdeńskiej Biblioteki Państwowej i Uniwersyteckiej (SLUB), prof. dr Thomas Brger, przekazał dyrektorowi Biblioteki Narodowej w Warszawie, Tomaszowi Makowskiemu, rękopis "Sermones de tempore". Rękopis, który od około 1958 r. był przechowywany w Dreźnie, ma długą i burzliwą historię. Powstał w Polsce i już w XV w. został ofiarowany bibliotece wikariuszy w Wiślicy. Po zlikwidowaniu tej biblioteki na początku XIX w. rękopis trafił do Biblioteki Warszawskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, a po upadku Powstania Listopadowego został wywieziony wraz z całą biblioteką do Sankt Petersburga. Powrócił do Warszawy około 1923 r., po Traktacie Ryskim. Ostatnie świadectwo obecności rękopisu w Bibliotece Narodowej pozostawiła Maria Hornowska, która 17 sierpnia 1939 r. badała go dla potrzeb przygotowywanej książki. Po Powstaniu Warszawskim, w październiku 1944 r., zbiory rękopisów BN zostały niemal doszczętnie spalone i uważano, że "Sermones de tempore" spłonął wraz z innymi bezcennymi księgami. Okazało się jednak, że wraz z ocalałymi resztkami warszawskiej Biblioteki Ordynacji Zamojskiej został on wywieziony we wrześniu 1944 r. na zachód do Goerbitsch, gdzie wkrótce został zarekwirowany przez władze radzieckie i przewieziony do Moskwy. Tam także w 1945 r. znalazły się zbiory biblioteki drezdeńskiej i kiedy w 1958 r. Związek Radziecki zwracał zagarnięte zbiory niemieckim bibliotekom, prawdopodobnie przez pomyłkę dołączono do nich także i ten rękopis. "Sermones de tempore" to rękopis papierowy, w języku łacińskim, z XV w., liczący 212 kart, o wymiarach 30 na 22 cm. Oprawiony jest w deski obciągnięte skórą. Zawiera dzieła Hieronima z Pragi, Euzebiusza, Augustyna, Hieronima, Cesarego z Arles, Aldobrandina de Cavalcantibus. Po powrocie do Biblioteki Narodowej dołączy do kilku innych rękopisów pochodzących z Wiślicy, które dotrwały do naszych czasów. BN obecnie ma tylko około 500 średniowiecznych rękopisów. "Sermones de tempore" w najbliższych tygodniach zostanie zeskanowany i będzie go można oglądać w internetowej bibliotece Polona. "To jest bardzo szczęśliwy dzień dla Biblioteki Narodowej, także dlatego, że pamiętamy o ogromnych stratach poniesionych podczas II wojny światowej. Po powstaniu warszawskim podpalono najcenniejsze zbiory, które znajdowały się w magazynach biblioteki. Spalono wtedy ponad 50 tys. rękopisów. Tutaj, w Pałacu Rzeczpospolitej, przechowujemy urnę z prochami po tych księgach, jako memento historii polskiej i niemieckiej. Uważano, że "Sermones de tempore" także spłonął. Ale okazało się, że z tej długiej listy rękopisów straconych możemy ten jeden skreślić. Może to będzie początek dobrej serii takich zdarzeń" - zastanawiał się Tomasz Makowski dyrektor BN. Minister kultury Małgorzata Omilanowska podkreśla, że w przypadku tego rękopisu rewindykacje udało się załatwić bardzo szybko. "Postawa strony niemieckiej była bardzo życzliwa. To duża zmiana. Lata zaraz po 2000 roku były dla nas nie najlepsze jeżeli chodzi o rewindykację polskich dzieł sztuki z Niemiec. Mieliśmy sporo wymiany korespondencji, rozmów i negocjacji, ale one raczej nie prowadziły do szczęśliwych rezultatów. Czym innym było odzyskiwanie dzieł z rąk prywatnych z terenu Niemiec. Ale w tym roku obserwujemy wyraźną zmianę stanowiska niemieckiego. Jeszcze wiosną tego roku mieliśmy okazję cieszyć się z powrotu obrazu Francesco Guardiego 'Schody pałacowe' do Muzeum Narodowego, a dzisiaj - z rękopisu" - powiedziała Omilanowska. "To nie koniec odzyskiwania dzieł sztuki z Niemiec. W czasie II wojny światowej Niemcy rekwirowali dzwony kościelne, ze względu na wartość materiału, z którego były one wykonane. Dzwony najczęściej przetapiano. Myśmy mieli te dzwony dobrze opisane i udokumentowane, ale nie liczyliśmy specjalnie na ich powrót, zdawaliśmy sobie sprawę, po co je rekwirowano. Okazało się jednak, że niektóre najstarsze dzwony trafiały czasem do niemieckich parafii. Tak się stało z XVII- wiecznym dzwonem Maria z niewielkiej miejscowości Czerwionka-Leszczyny pod Rybnikiem, który trafił do dolnosaksońskiej miejscowości Elze i tam przez kilkadziesiąt lat dzwonił. Udało się nam go namierzyć i dzięki wsparciu fundacji Kronenberga, która wzięła na siebie sfinansowanie korekty konstrukcji dzwonnicy, która jest niezbędna, aby Marię zdjąć i na to miejsce powiesić nowy dzwon, Maria wróci do Czerwionki" - powiedziała Omilanowska. Polska nie tylko odnajduje i stara się odzyskiwać utracone dzieła sztuki, ale także oddaje dzieła, do których prawo mają inne kraje. "W ostatnich latach zdarzyło się kilka przypadków, gdy Polka zwróciła dzieła sztuki nienależne naszemu społeczeństwu. Do Rygi oddaliśmy przewiezione przez Niemców w czasie wojny na teren Polski pulpit renesansowy i średniowieczny wieloramienny świecznik. Rodzina węgierskich kolekcjonerów udowodniła kilka lat temu, że jeden z obrazów przechowywanych z Muzeum Narodowym w Warszawie pochodzi z ich kolekcji. Oczywiście - obraz zwróciliśmy" - dodała Omilanowska. MKiDN prowadzi jedyną ogólnopolską bazę danych strat wojennych - www.dzielautracone.pl, która obecnie obejmuje blisko 63 tys. pozycji. Poszukuje m.in. prawie 7 tys. obrazów polskich twórców w tym: 47 obrazów Aleksandra Gierymskiego, 36 Jana Matejki, 59 Jacka Malczewskiego, 29 Stanisława Wyspiańskiego; 7,5 tys. dzieł malarstwa obcego, wśród których pojawiają się nazwiska takie jak: Rubens, Rembrandt czy Durer, prawie 3,8 tys. rzeźb i ponad 20 tys. wyrobów rzemiosła artystycznego. Za najcenniejszą stratę wojenną uważa się "Portret Młodzieńca" pędzla Rafaela, własność Muzeum Czartoryskich w Krakowie. W ostatnich latach, dzięki staraniom MKiDN, do kraju wróciły m.in. obrazy: Oswalda Achenbacha "Via Cassia koło Rzymu", Aleksandra Gierymskiego "Popiersie mężczyzny w renesansowym stroju" i "Żydówka z pomarańczami", Francesco Guardiego "Schody pałacowe", Juliana Fałata "Przed Polowaniem w Rytwianach" i "Naganka na polowaniu w Nieświeżu", Anny Bilińskiej- Bohdanowiczowej "Murzynka", Józefa Brandta "Czaty" oraz "Szewc" szkoły flamandzkiej. Obecnie trwają starania o zwrot 46 obiektów.