Jak mówią sondaże, w wyborach parlamentarnych CDU/CSU uzyskała 35,5, a SPD 34 procent głosów. FDP zdobyło 10,5 proc., Zieloni 8,5 proc., Partia Lewicy 7,5 proc. Takie są wyniki sondaży exit poll, opublikowanych przez telewizję publiczną ARD wkrótce po zamknięciu o godz. 18.00 lokali wyborczych. Gdyby takie wyniki miały się potwierdzić, koalicja chadecji z FDP nie zdobyłaby większości. Także w sondażu exit poll telewizji publicznej ZDF koalicja chadecji z FDP nie zdobyła większości. CDU/CSU uzyskała 37 proc. głosów, SPD 33 proc., FDP 10,5 proc., Zieloni 8 proc., Partia Lewicy 8 proc. Agencja dpa za "sensacyjny" uznała rezultat FDP (10-10,5 proc.). Teoretycznie możliwe są też następujące warianty koalicyjne: - SPD, Zieloni, FDP; Gerhard Schroeder mógłby pozostać kanclerzem (w czasie kampanii wyborczej FDP wykluczała udział w takiej koalicji); - CDU/CSU - SPD, urząd kanclerza przypadłby Angeli Merkel (CDU) (chadecja i socjaldemokraci nie chcieli takiego rozwiązania). Wszystkie te partie odcinają się od koalicji z Partią Lewicy (postkomuniści i dysydenci z SPD). Angela Merkel powiedziała, że wynik wyborów oznacza udzielenie przez wyborców partiom chadeckim "wyraźnego mandatu" do utworzenia rządu i że przyjmuje ten mandat. - CDU/CSU są najsilniejszą siłą w kraju - podkreśliła Merkel. Przyznała, że chadekom i liberalnej FDP zabraknie prawdopodobnie głosów, by utworzyć wspólny rząd koalicyjny. - Czerwono-Zieloni (rząd SPD-Zieloni) przegrali wybory. To dobra wiadomość - oświadczyła Merkel. Kanclerz Schroeder odparowuje: "Ci, którzy chcieli zmiany na urzędzie kanclerskim, przegrali z kretesem". Podobnie jak szefowa CDU, Schroeder też "czuje, że otrzymał mandat". Schroeder uważa, że po niedzielnych wyborach tzw. wielka koalicja partii chadeckich CDU i CSU z SPD możliwa jest tylko z nim jako kanclerzem. Występując wieczorem w programie telewizji ARD Schroeder zakwestionował zdolność chadeków do kierowania krajem. - Druga strona nie jest w stanie utworzyć zdolnej do rządzenia większości - oświadczył. Jak miałoby to wszystko inaczej funkcjonować, niż ze mną jako kanclerzem? - pytał Schroeder. Podkreślił, że nie zaakceptuje żadnych roszczeń do sprawowania władzy, wysuwanych z powodów formalnych. - Rozmawiamy o przewadze jednego punktu procentowego - podkreślił. Byłby to pierwszy przypadek w historii Niemiec, gdy słabsza partia mianuje kanclerza koalicyjnego rządu - skomentował prowadzący dyskusję dziennikarz ARD. Premier Bawarii, szef CSU Edmund Stoiber nazwał zachowanie kanclerza aroganckim. Deputowany CDU Friedbert Pflueger opowiedział się za utworzeniem przez chadeków tzw. wielkiej koalicji z SPD. Z kolei przewodniczący SPD Franz Muentefering uznał wynik wyborów za "osobistą porażkę" Merkel. Przypomniał, że SPD miała kilka miesięcy temu tylko 24 proc. poparcia. Wyborcy pokazali, że mają zaufanie do kanclerza Gerharda Schroedera, a nie do Merkel - dodał. - Kraj chce Schroedera jako kanclerza Niemiec - podkreślił. Muentefering zapewnił, że socjaldemokraci ani nie wejdą w koalicję z Partią Lewicy, ani też nie utworzą rządu mniejszościowego tolerowanego przez nową postkomunistyczną lewicę. - Jestem zawiedziony. Nie spodziewałem się takiego wyniku dla chadecji - powiedział premier Nadrenii Północnej - Westfalii Juergen Ruettgers (CDU) po zakończeniu niedzielnych wyborów parlamentarnych w Niemczech. Przyznał, że koalicja chadeków z liberalną FDP jest ze względu na brak głosów "mało prawdopodobna". - Wynik wyborów uznajemy za mandat udzielony przez wyborców CDU i Angeli Merkel dla utworzenia rządu - dodał. Inny przedstawiciel CDU, premier Turyngii Dieter Althaus, ocenił wynik wyborów jako "otrzeźwienie". - Nie mamy większości dla koalicji z liberałami - przyznał. Być może zdecydowały zastrzeżenia wobec kobiety na stanowisku kanclerza - dodał. Rzecznik liberalnej FDP Joerg van Essen podkreślił, że wynik jego partii jest jednym z najlepszych w historii. Van Essen potwierdził stanowisko FDP, że jest ona zdecydowanie przeciwna koalicji z SPD i Zielonymi. Burmistrz Berlina Klaus Wowereit (SPD) powiedział, że socjaldemokratom udało się dogonić CDU. W imieniu Zielonych przewodnicząca klubu parlamentarnego Katrin Goering-Eckardt uznała wynik swej partii za "niezły". Wypowiedziała się przeciwko udziałowi Zielonych w koalicji z CDU/CSU i FDP. - Szykujemy się do przejścia do opozycji - powiedziała. Do godziny 14. głosy w wyborach w Niemczech oddało 41,9 proc. wyborców, w tym Angela Merkel i Gerhard Schroeder. Poinformował o tym szef komisji wyborczej Johann Hahlen. W poprzednich wyborach do Bundestagu w 2002 r. frekwencja o tej samej porze wyniosła 42,8 proc., a łącznie głosy oddało 79,1 proc. uprawnionych. Większość liderów niemieckich partii w odbywających się wyborach do Bundestagu swój głos oddała już przed południem, by dać wyborcom dobry przykład i zachęcić ich do udziału w elekcji. Kanclerz Gerhard Schroeder głosował w mieście, w którym mieszka od kilkudziesięciu lat, w Hanowerze. Przyszedł do lokalu wyborczego przed godz. 11 na piechotę wraz z małżonką Doris Schroeder-Koepf. Państwo Schroederowie pozowali przez kilka minut do zdjęć, wzywani głośnymi okrzykami przez fotoreporterów, by "spojrzeli w ich kierunku". Za urnę wyborczą służył duży żółty pojemnik na śmieci. Najwcześniej wstał przewodniczący Zielonych, Reinhard Buetikofer, który zjawił się w lokalu wyborczym w kwadrans po jego otwarciu. Szef bawarskiej CSU głosował o godz. 9 w rodzinnym Wolfratshausen w bawarskich Alpach. Towarzyszyła mu żona Karin. Państwo Stoiberowie udali się następnie do Monachium na paradę ludowych orkiestr związaną z rozpoczętym dzień wcześniej piwnym festynem "Oktoberfest". Podczas sobotniej uroczystości otwarcia festynu piwoszy Stoiber zastrzegał, że ograniczy się do wypicia tylko jednego litrowego kufla, żeby nie przegapić wyborów. Rywalka Schroedera w wyścigu do fotela kanclerskiego, przewodnicząca CDU Angela Merkel zagłosowała w południe. Jej lokal wyborczy znajduje się na terenie Uniwersytetu im. Humboldta w Berlinie. Natomiast lider Partii Lewicy Oskar Lafontaine nie musi szukać swego lokalu wyborczego. Przezorny polityk nowej lewicy oddał swój głos już wcześniej za pośrednictwem poczty. Do głosowania uprawnionych było 62 miliony obywateli tego największego państwa Unii Europejskiej i głównego partnera Polski. Od ich decyzji zależy podział 598 miejsc w parlamencie i kształt przyszłego rządu. O mandaty ubiega się 25 partii. Od 1998 r. w Niemczech rządzi koalicja SPD-Zieloni z kanclerzem Gerhardem Schroederem na czele. 61-letni socjaldemokrata ubiega się po raz trzeci o fotel szefa rządu. Jego rywalką jest o dziesięć lat młodsza Angela Merkel, kandydatka na kanclerza z ramienia partii chadeckich CDU i CSU, popierana przez liberalną FDP. Instytuty badania opinii publicznej przewidywały wyrównaną walkę między dwoma rywalizującymi ze sobą blokami politycznymi - chadekami i liberałami oraz socjaldemokratami, Zielonymi i Partią Lewicy. Celem Merkel jest utworzenie koalicyjnego rządu chadeków i liberałów, który miałby dokonać radykalnego zwrotu w polityce gospodarczej i społecznej. SPD i Zieloni deklarują chęć kontynuowania istniejącej od siedmiu lat koalicji. eżeli oba warianty okażą się niemożliwe do realizacji z powodu braku wystarczającej ilości głosów, możliwa jest także "wielka koalicja" obu największych ugrupowań, czyli chadeków i socjaldemokratów. Oba polityczne obozy wykluczały dotychczas taki sojusz twierdząc, że grozi on "zastojem" w kraju. Pod uwagę brana jest także możliwość tolerowania przez Partię Lewicy mniejszościowego rządu SPD-Zieloni. Decyzję o skróceniu o rok kadencji parlamentu i rozpisaniu przedterminowych wyborów podjął 21 lipca prezydent Niemiec Horst Koehler na wniosek Schroedera. Po klęsce SPD 22 maja w wyborach do lokalnego parlamentu Nadrenii Północnej-Westfalii kanclerz doszedł do wniosku, że utracił poparcie swej partii oraz klubu parlamentarnego socjaldemokratów dla wdrażanej od 2003 r. polityki reform. Jego zdaniem, w tej sytuacji to wyborcy powinni zdecydować o dalszym kierunku rozwoju kraju.