"Nie jest to żadna zmiana generalnej linii, ale decyzja, jaką podjęto w obliczu dzisiejszych okoliczności" - powiedział de Maiziere w Berlinie. Wyjaśnił, że z powodu potężnego zamachu bombowego w stolicy Afganistanu nie jest na razie możliwy udział personelu tamtejszej niemieckiej ambasady w przyjmowaniu deportowanych. "Po zamachu w Kabulu pracownice i pracownicy ambasady mają do zrobienia ważniejsze rzeczy niż to przedsięwzięcie organizacyjne" - zaznaczył szef niemieckiego MSW, dodając, że lot z deportowanymi odbędzie się tak szybko, jak to możliwe. "Minister spraw zagranicznych (Sigmar Gabriel) i ja jesteśmy zgodni, że (realizowane) w umiarkowany, określony sposób deportacje do Afganistanu są sensowne i konieczne, dotyczy to w szczególności sprawców przestępstw" - zadeklarował de Maiziere. Podkreślił jednocześnie, że taka linia postępowania zostanie utrzymana. Samolot z deportowanymi miał dotrzeć do Kabulu w czwartek rano. Do tej pory łącznie pięcioma lotami przewieziono do Afganistanu 106 ludzi, którym odmówiono azylu. Akcja ta budzi jednak w Niemczech kontrowersje i organizacje obrony praw człowieka oraz opozycyjni politycy domagają się jej wstrzymania. W dokonanym w środę w Kabulu zamachu bombowym śmierć poniosło co najmniej 80 osób, w tym afgański strażnik ambasady Niemiec. Budynek tej placówki został poważnie uszkodzony, a kilku jej pracowników jest rannych.