Islamski radykał Bekkay Harrach, obywatel niemiecki pochodzenia marokańskiego, ostrzega po niemiecku: "Jeśli naród opowie się(...) za kontynuacją wojny, sam wyda na siebie wyrok. Wybory do Bundestagu dają ludziom jedyną możliwość kształtowania polityki swego kraju". - Wraz z wycofaniem ostatniego niemieckiego żołnierza (z Afganistanu) Niemcy opuści ostatni mudżahedin - mówi terrorysta. Radzi też niemieckim muzułmanom, by przez dwa tygodnie po wyborach trzymali się z daleka od miejsc publicznych. Według niemieckich mediów policja uważa 26-minutowe nagranie za oryginalne i poważnie traktuje groźby Al-Kaidy, które ukazują się w internecie już od początku roku. Służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo zaobserwowały zwiększoną aktywność i częstotliwość wyjazdów osób podejrzanych o powiązania z grupami terrorystycznymi. Według telewizji ZDF niemieckie władze spodziewają się, że w najbliższych dniach opublikowane zostanie kolejne nagranie, tym razem z przesłaniem przywódcy Al-Kaidy Osamy bin Ladena. Jego organizacja może próbować wpłynąć na wynik wyborów do Bundestagu, a przynajmniej wywołać w Niemczech ostry spór o zaangażowanie sił Bundeswehry w Afganistanie. Nadal nie ma jednak konkretnych wskazówek, jakoby terroryści planowali zamach przeciwko Niemcom. Pomimo to w Berlinie na dziewięć dni przed wyborami zaostrzono środki bezpieczeństwa, przede wszystkim na dworcach i lotniskach, gdzie widać policjantów uzbrojonych w broń maszynową.