- Cieszę się, że strajkujący zakończyli protest i znowu piją i jedzą. Życie jest najważniejsze. Podtrzymuję moją propozycję rozmów po wyborach, dotrzymam słowa - skomentował Scholz na Twitterze. Aktywiści z grupy "Strajk głodowy ostatniej generacji" prowadzili strajk głodowy w Berlinie od 27 dni w okolicy siedziby rządu. W sobotę o godz. 11 poinformowali, że zaprzestaną przyjmowania napojów. Jak powiedział jeden z aktywistów Henning Jeschke, w sobotniej rozmowie z "Die Welt", skandalem było to, że grupa w ogóle musiała podjąć ten kolejny krok w ramach strajku głodowego. "Absolutna katastrofa" W sobotę około godz. 18 do strajkujących zadzwonił Scholz z propozycją rozmowy, o którą zabiegali aktywiści. Nie ustalono jeszcze konkretnego terminu tej rozmowy - pisze "Die Welt". "Znajdujemy się kryzysie klimatycznym, to jest absolutna katastrofa. Ta zapowiedziana rozmowa musi być (...) sygnałem alarmowym dla społeczeństwa, musi spowodować polityczną presję" - podkreślił Jeschke. Najważniejszym celem strajkującym było nakłonienie kandydatów na urząd kanclerza do przeprowadzenia publicznej dyskusji z na temat koniecznych działań w związku z kryzysem klimatycznym. Po rozmowie z Scholzem grupa aktywistów zawiesiła strajk. Jeschke powiedział na konferencji prasowej, że głodowanie przez 27 dni "jest dużym obciążeniem fizycznym. Nie wiem, co byłoby dalej". Po zakończeniu protestu 21-latek chce udać się do szpitala na obserwację.