Również sam kanclerz uważa, że budynek jest za duży. Schroederowi kubatura budynku nie podobała się od samego początku, ale musiał on dokończyć dzieło swego poprzednika - Helmuta Kohla. Cała budowa wraz z ogrodem kosztowała ponad 460 miliony marek. Berlińczycy, którzy codziennie przyglądają się budynkowi, znaleźli odpowiednią dla niego nazwę. Potocznie nazywają urząd "federalną pralką". Określenie to budynek zawdzięcza wielkiemu okrągłemu oknu, które przypomina drzwiczki do bębna pralki.