Niebieskoocy Afrykanie Skąd takie cechy u ludu żyjącego na północnych wybrzeżach Afryki? Niektórzy badacze uważają, że Kabylowie są stosunkowo najbliżsi starożytnym Berberom, którzy mogli mieć cechy anatomiczne bliższe tym, które występują na północnym brzegu Morza Śródziemnego. Inni twierdzą, że Kabylowie mogą być potomkami germańskich Wandalów, którzy w V wieku n.e. w Północnej Afryce założyli swoje królestwo. Jeszcze inni - że mogą być potomkami Wikingów, którzy, jak wiadomo, eksplorowali również wybrzeża Morza Śródziemnego. W Kabylii działa Ruch Na Rzecz Autonomii Kabylów, który domaga się największej możliwej niezależności od arabskiej większości w Algierii. Na jego czele stoi Fehreat Mehenni - znany ludowy pieśniarz. W 2001 roku miały miejsce wydarzenia "Czarnej wiosny", które nastąpiły 20 lat po tzw. "Berberyjskiej wiośnie", podczas której berberyjscy Kabylowie domagali się poszanowania swej kultury i odrębności. W zamieszkach w stolicy Algierii zginęło ponad 120 młodych Kabylów, a tysiące odniosło rany. Pojawiały się doniesienia o torturach, jakich dopuszczała się wobec aresztowanych żandarmeria. Mimo wszystko Kabylom udało się zmusić rząd do pewnych ustępstw. Język Berberów ustanowiony został jednym z "języków narodowych" i jako taki wpisany do algierskiej konstytucji. Jest to jednak swoisty wybieg: "język narodowy" to nie "język oficjalny", nie może być więc używany w sądach i urzędach. RPA: Volkstaat i państwo - spółka O niepodległość upominają się również biali Afrykanerzy - potomkowie Burów. Po upadku apartheidu pragną oni oddzielić się od czarnej ludności we własnym państwie narodowym - Volkstaat. Utworzenie niezależnego państwa utrudnia przede wszystkim brak miejsca zwartego osadnictwa Afrykanerów, trudno nawet znaleźć region, w którym stanowiliby większość. Na początku lat 90-tych, gdy apartheid chylił się ku upadkowi, 40 rodzin afrykanerskich (w tym zięć Hendrika Berwoerda, jednego z ojców chrzestnych apartheidu) wykupiło opuszczone robotnicze miasteczko położone w środkowej części RPA. Utworzono tam osadę, w której - oficjalnie - miała "przetrwać afrykanerska kultura". W Oranii Afrykanerzy separują się bowiem nie tylko od czarnoskórych, ale również od anglojęzycznej białej ludności RPA. - Uciekają przed czarnymi - taka jest jednak powszechna opinia na temat Oranii w Południowej Afryce. Osada działa na prawach spółki. Ci, którzy chcą się w niej osiedlić, wykupić muszą udział, uprawniający ich do osiedlenia się i podjęcia pracy w Oranii. Prezes spółki pełni w miasteczku funkcję burmistrza. Łamiących prawo karze się wysokimi grzywnami, Orania jest stosunkowo bezpiecznym miejscem, co odróżnia ją od reszty RPA, gdzie przestępczość jest gigantyczna. Spółka nie dopuszcza do osiedlenia się na terytorium Oranii nikogo, kto nie byłby Afrykanerem. I tu pojawia się problem. Nie bardzo jest komu budować domy białym osadnikom. Świeżo przybyli orientują się, że wpadli we własne sidła: nie mogą zatrudnić tanich, czarnych robotników. W Oranii żyje obecnie około 1500 mieszkańców. Jak donoszą media, w ostatnich czasach również w tym wyłącznie burskim mieście wybuchają konflikty społeczne: w sytuacji, gdy do pracy dopuszczeni są jedynie biali Burowie, prace tradycyjnie wykonywane w czasie apartheidu przez niewykształconych czarnych pracowników, muszą obecnie być wykonywane przez Burów. Tworzy to podział na klasę wyższą, i niższą: gorzej zarabiająca, niżej stojącą w hierarchii społecznej, a w związku z tym - sfrustrowaną. Cała sprawa z Oranią - a od niedawna także z podobną inicjatywą w Kelinfontein niedaleko Pretorii - to próba wcielenia w życie idei Volkstaat - burskiego "państwa ludowego". Mimo, że idea Volkstaat i odseparowania się od reszty RPA cieszy się dość sporym poparciem burskiej ludności (w RPA od czasu upadku dyktatury wzrosła przestępczość, a pogorszyła się sytuacja gospodarcza), to większość afrykanerskich intelektualistów podchodzi do sprawy z rezerwą. Prawicowa, narodowa partia afrykanerska "Front Wolności Plus" popiera utworzenia wolnego państwa burskiego. Miałoby one uzyskać niepodległość drogą coraz bardziej rozszerzanej autonomii. Jako lokalizację przyszłego państwa Burów Front Wolności wskazuje tereny pomiędzy Oranią a zachodnim wybrzeżem RPA. Front Wolności Plus to jednak i tak stosunkowo mało radykalna organizacja. Zakon Śmierci (Orde van die Dood), który postulował wykrojenie kraju dla białych już na początku lat osiemdziesiątych, czy Burska Siła (Boeremag) nie cofały się przed śmiertelnymi zamachami bombowymi. Blizny po koloniach W Afryce ruchów separatystycznych jest pełno, w dużej mierze dlatego, że granice państwowe na tym kontynencie są absolutnie sztuczne i często przebiegają tak, jak dzieliły się dawne kolonie. Wielu politologów uważa, że "wielki remanent" nadal jest przed Afryką. W ramy pokolonialnych krajów poupychano nie mające ze sobą nic wspólnego ludy i plemiona. Równie często biegnące prosto jak strzelił, wytyczane od linijki granice dzieliły te same ludy i plemiona pomiędzy różne państwa. I tak niepodległości w Afryce domaga się "Republika Ambazanii", czyli dawny brytyjski Południowy Kamerun, rejon podzielony pomiędzy Kamerun a Nigerię. Niepodległości chce również angolańska eksklawa Cabinda, która od "Angoli właściwej" oddzielona jest fragmentem terytorium Konga. Od Konga z kolei przez długie lata chciała oderwać się prowincja Katanga. O oddzieleniu się od Egiptu marzą chrześcijańscy Koptowie, którzy powołują się na dziedzictwo faraonów, a egipskich Arabów uważają za kogoś w stylu od dawna zasiedziałych u stóp piramid okupantów. Front Wyzwolenia Caprivi walczy od oddzielenia tego wąziutkiego paseczka ziemi (nazwanego na cześć niemieckiego kanclerza von Caprivi, a zamieszkałego przez lud Lozi) od Namibii. Chcą zjednoczenia ze współplemieńcami żyjącymi w Zambii. W Nigrze działa kilka frontów separatystycznych, jak na przykład Rewolucyjne Siły Zbrojne Sahary, a od Gwinei Równikowej pragnie oderwać się lud Bubi zamieszkujący wyspę Bioko. Bubi, którzy mają długą tradycję walki o niepodległość, a za czasów kolonialnych faworyzowani byli przez Hiszpanów, nie chcą żyć w jednym kraju z "niepiśmiennymi" - jak mówi biokański stereotyp - współobywatelami z kontynentalnej części Gwinei,. Prawie czterdzieści lat po upadku Biafry, republiki, której na trzy lata udało się oderwać od Nigerii, biafrański ruch separatystyczny powraca na listę kłopotów, którym Abudża musi stawić czoła. Od Nigerii oddzielić się chce także ludność zamieszkująca rozgałęzione ujście rzeki Niger. Powstały w regionie Ruch na Rzecz Emancypacji pragnie utworzenia niepodległej Republiki Delty Nigru. W tej sytuacji na stosunki etniczne nałożyła się rzecz bardzo konkretna: ropa naftowa, której w Delcie dziennie wydobywa się 2 miliony baryłek. Zamieszkujące deltę ludy pragną odzyskać kontrolę nad złożami z rąk międzynarodowych koncernów naftowych, jak Chevron czy Royal Dutch Shell. Eksploatacja złóż poza tym - tłumaczą - doprowadziła do ogromnych zanieczyszczeń w regionie, mieszkańcy Delty nie tylko więc nie ciągną żadnych zysków leżącej pod ich ziemiami ropy, ale, jak twierdzą, nie mogą także łowić ryb w skażonych wodach ani zajmować się hodowlą. W połowie lat dwutysięcznych separatyści podjęli akcje terrorystyczne: porywają pracowników działających w Delcie firm naftowych, niszczą rurociągi, opanowują barki transportowe, atakują jednostki nigeryjskich wojsk. W Sudanie konflikt pomiędzy Arabami i nie-arabskimi mieszkańcami Darfur doprowadził do gigantycznej katastrofy humanitarnej. Zjednoczony Front Obywatelski w Tanzanii pragnie oderwania od kraju Zanzibaru i przywrócenia jego niepodległości. Zwycięskie separatyzmy Są w Afryce miejsca, w których separatyzm wygrał ze scentralizowanym rządem - kraj znany jako Somalia istnieje już wyłącznie na mapach, de facto podzielony jest bowiem na organizmy takie, jak Somaliland, Puntland, Galmudug czy terytoria kontrolowane przez przez Unię Trybunałów Islamskich albo po prostu - islamskich radykałów. Od Etiopii oderwała się w 1993 roku Erytrea, odcinając Etiopię od morza. Za "murem marokańskim", na terytoriach Sahary Zachodniej nie okupowanych przez Maroko, powstała tzw. "Wolna Strefa" kontrolowana przez Front Polisario, pragnący na terytorium Sahary Zachodniej utworzyć Saharyjską Arabską Republikę Demokratyczną.