Dobrze znany przez rybaków na północnym zachodzie Francji i lubiany - bo chętnie utrzymywał kontakt z ludźmi, szczególnie nurkami - Zafar był kojarzony najczęściej z portem we francuskim Breście. Znaleziono go jednak setki kilometrów dalej, w okolicach holenderskiego Wijk aan Zee. Jego zwłoki mają być jeszcze badane na uniwersytecie w Utrechcie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że płetwa ogonowa delfina poważnie ucierpiała, a stało się tak najpewniej po zderzeniu ze statkiem. Zafar opuścił wody francuskie, podążając za szkunerem "Tres Hombres". Na początku maja został uwięziony w śluzach prowadzących do portu w Amsterdamie, sytuacja już wtedy była poważna, ale uratowano go, co pozwoliło mu - zgodnie z informacjami stowarzyszenia SOS Dolfijn - wrócić do morza w dobrym stanie. Jak się dzisiaj okazuje, takie samotne "wycieczki" za statkami nie były mu obce, ale po raz pierwszy zdarzyło się, aby Zafar popłynął aż do wybrzeży holenderskich. "Strasznie będzie go nam brakowało" - napisano na poświęconej mu stronie na Facebooku.