Przywódca Państwa Islamskiego (IS) Abu Bakr al-Bagdadi, który zginął podczas amerykańskiej operacji wojskowej, odmówił poddania się - powiedział szef Pentagonu Mark Esper. Zaprzeczył, że wyjście oddziałów USA z północnej Syrii przyspieszyło tę operację. "Próbowaliśmy wezwać go, by się poddał. Odmówił. Zszedł w podziemia i w trakcie, gdy chcieliśmy go stamtąd wyciągnąć, zdetonował kamizelkę wybuchową i, jak sądzimy, zabił się" - relacjonował w telewizji CNN szczegóły akcji. Śmierć Bagdadiego Esper nazwał "miażdżącym ciosem" dla IS. "To nie jest tylko ich lider, to jest ich założyciel. Był inspirującym przywódcą w wielu kwestiach. Stworzył IS w 2014 roku i doprowadził do ustanowienia kalifatu w regionie" - mówił. Zapewniał też, że Stany Zjednoczone będą "dokładnie przyglądać się kolejnym krokom" IS. "Jeśli pojawi się nowy lider lub liderzy, będziemy ich również ścigać". Według słów szefa Pentagonu wyjście oddziałów USA z północnej Syrii nie wpłynęło na operację wymierzoną w przywódcę IS. Wcześniej o tym, że sprawy te nie są ze sobą związane zapewniał prezydent USA Donald Trump. Jak przekazał Esper, dwóch amerykańskich wojskowych odniosło w akcji lekkie obrażenia. Wojskowi wrócili już do służby. Trump informował, że podczas operacji zginęły również dwie żony przywódcy IS. Miały na sobie kamizelki z ładunkami wybuchowymi. Nie zdołały jednak ich zdetonować. Minister obrony USA powiedział, że prezydent dał zgodę na operację przeciwko szefowi IS w ubiegłym tygodniu. Według źródła Reutera w amerykańskiej administracji jej centrum operacyjne znajdowało się w zachodnim Iraku. Trump: Zginął jak pies i tchórz Trump ogłosił w niedzielę w Białym Domu, że Bagdadi został zabity w trakcie operacji amerykańskich sił specjalnych w północno-zachodniej Syrii. "Zginął jak pies i tchórz" - ocenił przywódca USA. Według niego była to "wielka noc dla świata i USA", a Stany Zjednoczone "pociągnęły do odpowiedzialności terrorystę numer jeden na świecie". Prezydent przekazał, że obawiając się przecieków, nie poinformował zawczasu o operacji skonfliktowanej z nim politycznie szefowej Izby Reprezentantów Nancy Pelosi. Według informacji amerykańskiego wywiadu Bagdadi ukrywał się gdzieś wzdłuż granicy iracko-syryjskiej. Zabito go jednak kilkaset kilometrów od tego miejsca, w pobliżu granicy Syrii z Turcją. Islamistyczną organizacją kierował od 2010 roku, kiedy IS było jeszcze gałęzią Al-Kaidy w Iraku. W szczytowym okresie Państwo Islamskie kontrolowało tereny od północy Syrii wzdłuż rzek Tygrys i Eufrat do obrzeży stolicy Iraku, Bagdadu. Jednak porażki IS w Mosulu w Iraku i w Ar-Rakce w Syrii w 2017 roku spowodowały sukcesywny upadek samozwańczego kalifatu o nazwie Państwo Islamskie. Bagdadi stał się uciekinierem, który ukrywał się wzdłuż pustynnej granicy Iraku z Syrią. Trump zabicie lub schwytania szefa IS zapowiadał od początku swojej kadencji. Za jego głowę Amerykanie wyznaczyli nagrodę w wysokości 25 mln USD. Z Waszyngtonu Mateusz Obremski