Jak powiedział rzecznik Pentagonu Geoff Morrell, to jedna z tych sytuacji, gdy ciężar finansowy może spaść na "kraje, które niechętnie wysyłały (do Afganistanu) swoje siły, w szczególności siły bojowe". Stany Zjednoczone zwróciły się już do Japonii o pokrycie części kosztów utrzymania i wzmocnienia afgańskiej armii. Morrell zastrzegł, że rozmowy były prowadzone z poprzednim rządem w Tokio, więc zostaną wznowione. Nazwy innych krajów nie padły. - Im szybciej powiększymy i wzmocnimy afgańską armię, zgodnie z potrzebami (Afgańczyków), tym mniej będzie ona zależna od nas w zapewnianiu bezpieczeństwa, a Bóg wie, że nasza działalność jest daleko bardziej kosztowna niż afgańskich sił bezpieczeństwa - zaznaczył Morrell. Koszt tej operacji Waszyngton ocenił na "minimum 17 mld dolarów". - To wielka cena, którą ktoś musi ponieść - dodał rzecznik. Jeszcze w lutym minister obrony USA Robert Gates ostrzegał, że Sojuszowi grozi rozłam na kraje, gotowe "walczyć i umierać" i pozostałe. Afgańska armia zamierza w ciągu pięciu lat podwoić liczebność do ok. 134 tys. ludzi. Stany Zjednoczone mają w Afganistanie 33 tys. żołnierzy, z których ok. 22 tys. jest częścią liczących 48 tys. ludzi sił dowodzonych przez NATO. Dowódcy twierdzą, że w dalszym ciągu potrzebują jeszcze ok. 10 do 12 tys. żołnierzy. Najprawdopodobniej USA przyślą ich w przyszłym roku - powiedział Morrell. W czerwcu Japonia wysłała misję rozpoznawczą do Afganistanu, co powszechnie przyjęto jako zapowiedź rozmieszczenia tam oddziałów japońskich w ramach koalicji międzynarodowej. Po powrocie misji do kraju, Tokio nie podjęło jednak jakichkolwiek dalszych działań w tym kierunku.