Próbki DNA pobrano od kobiety, która mogła być siostrą mężczyzny z Michigan. Jednak próbki pobrane od Johna Robert Barnesa i Pameli i przeanalizowane przez Laboratorium FBI w Quantico, świadczą o tym, że John i Pamela nie mieli wspólnej matki. Mężczyzna od wielu lat badał swoje pochodzenie. W internecie znalazł zdjęcia, które pozwalały mu twierdzić, że może być Stevenem Dammanem. Barnes wspomina, że nigdy nie czuł się dobrze w rodzinie, w której się wychowywał. - Miałem przeczucie, że coś jest nie tak. Nigdy ich nie pytałem, czy mnie porwali, ale pytałem, dlaczego jestem taki niepodobny do nich - wspomina. Ojciec zaginionego 55 lat temu Stevena, Jerry Damman, jest rozczarowany wynikami testów DNA. Po raz kolejny nie udało się rozwikłać zagadki sprzed ponad pół wieku, kiedy to matka zostawiła na chwilę przed sklepem dwoje małych dzieci. To właśnie wtedy zaginął Steven. Jego siostrę odnaleziono w wózku za rogiem, a po chłopcu zaginął słuch. Rodzice Stevena żyją do dziś Rozwiedli się kilka lat po zaginięciu syna. Ojciec ponownie się ożenił, ale - jak twierdzi - do tej pory nie może zapomnieć o tym zdarzeniu. Obydwoje żyją nadzieją, że przed śmiercią zdążą zobaczyć syna. EKM