W poszukiwaniach, które przerwano wczoraj, brali udział nurkowie Marynarki Królewskiej, specjaliści od przeszukiwania wraków i wykonywania podwodnych napraw. Ciał jednak nie odnaleziono - potwierdził w rozmowie z korespondentką RMF FM Janusz Wołosz, rzecznik ambasady w Hadze. Nie wiadomo, kiedy akcja przeszukiwania wraku, który leży na głębokości 40 metrów, zostanie wznowiona. Jak dowiedziała się nasza korespondentka, może to nastąpić do świętach. Teraz kontynuowanie prac byłoby zbyt niebezpiecznie, bo wieje silny wiatr i występują mocne prądy. Zderzenie na Morzu Północnym 7 grudnia wieczorem - pływający pod banderą Bahamów samochodowiec Baltic Ace - zderzył się z cypryjskim kontenerowcem Corvus J. Wśród 24-osobowej załogi Baltic Ace było 11 Polaków. Sześciu z nich uratowano, dwóch zginęło, a trzech formalnie ma status zaginionych. Oprócz naszych rodaków na samochodowcu zatrudnieni byli też Bułgarzy, Ukraińcy i Filipińczycy. Nie będzie postępowania prokuratorskiego w sprawie katastrofy, bo do zdarzenia doszło w strefie ekonomicznej Holandii, ale poza holenderskimi wodami terytorialnymi. Gdyby do katastrofy doszło w pasie 12 mil morskich od wybrzeża, wówczas byłoby to traktowane jak katastrofa na lądzie i wtedy podlegałoby jurysdykcji władz holenderskich, w tym prokuratury. Armator Baltic Ace poinformował, że prawdopodobnie przyczyną wypadku na Morzu Północnym był błąd ludzki. Kapitan twierdzi z kolei, że niewiele z wypadku pamięta, bo "to była chwila". Sami Holendrzy natomiast przyznają, że w tym miejscu dochodzi raz w miesiącu do kolizji statków, ale niegroźnych.