- Mamy problemy ze zrozumieniem takiej reakcji. Trudno ją zrozumieć w obecnej sytuacji. Chciałoby się zapytać: a kim są sędziowie? - oznajmił Pieskow, dodając, że nie należy zapominać, "co poprzedziło tę sytuację". Unia Europejska ostro skrytykowała Moskwę za jej czarną listę. Biuro prasowe szefowej unijnej dyplomacji Federiki Mogherini oświadczyło w sobotę, że uważa rosyjską listę za "całkowicie arbitralną i nieuzasadnioną". Zwróciło też uwagę, że nie ma informacji o podstawach prawnych, kryteriach i procedurze tworzenia tej listy. Z kolei minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier zażądał od Rosji wyjaśnień w sprawie listy i oficjalnego ujawnienia znajdujących się na niej nazwisk. Odpowiadając na te zarzuty, szef dyplomacji Rosji Siergiej Ławrow w poniedziałek oskarżył Unię Europejską o "naruszenie norm etycznych". "Przekazaliśmy tę listę na prośbę UE w trybie konfidencjonalnym. Lista natychmiast stała się obiektem przecieku do mediów. Unia Europejska, która zwykle nie komentuje medialnych przecieków, tym razem z radością je komentowała" - powiedział minister na konferencji prasowej w Moskwie. Ławrow oznajmił też, iż kontrsankcje Rosji "dotyczą osób, które wyjątkowo aktywnie poparły przewrót państwowy (w Kijowie), w wyniku którego Rosjanie na Ukrainie są prześladowani i dyskryminowani". Wcześniej w poniedziałek MSZ wyraziło "głębokie rozczarowanie" z powodu opublikowania przez zachodnie media czarnej listy polityków z krajów Unii Europejskiej objętych zakazem wjazdu do Rosji. Cytowany przez agencję TASS wiceminister spraw zagranicznych Aleksiej Mieszkow oświadczył, że "lista została przesłana stałemu przedstawicielstwu UE w Moskwie w trybie konfidencjonalnym, aby mogło ono przekazać osobom figurującym na niej odpowiednie informacje". Mieszkow zaznaczył, że strona rosyjska uczyniła to po wielokrotnych prośbach władz UE. - Działania naszych partnerów wywołują w Moskwie głębokie rozczarowanie. Przyzwoitość, oczywiście, nie jest kategorią polityczną, jednak kiedy ludzie przekraczają wszelkie granice, nie może to nie wywołać rozczarowania, gdyż jak można ufać takim partnerom - powiedział. Wiceszef dyplomacji Rosji podkreślił, że lista objętych sankcjami wizowymi nadal jest poufna. Oznajmił również, że "w jej przekazaniu stronie unijnej nie ma żadnego politycznego kontekstu". - Wszystko, co wydarzyło się potem, obciąża całkowicie sumienie naszych europejskich partnerów - powiedział. Mieszkow oświadczył też, że rosyjska czarna lista została opracowana w odpowiedzi na unijną listę sankcyjną. - Nasza lista jest bardzo wyważona. W wypadku każdej z kandydatur podjęta została decyzja z konkretnym uzasadnieniem, dlaczego dana osoba została na nią wpisana - zaznaczył. Fińska telewizja publiczna YLE opublikowała w piątek listę nazwisk osobistości z państw Unii Europejskiej objętych rosyjskimi sankcjami wizowymi. Widnieje na niej 89 osób z 17 spośród 28 krajów UE, w tym 18 Polaków. Na liście znaleźli się m.in. były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, a wcześniej premier Jerzy Buzek, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga, były wiceszef MSZ Paweł Kowal, europoseł Jacek Saryusz-Wolski, a także szefowie: Agencji Wywiadu generał Maciej Hunia, Biura Bezpieczeństwa Narodowego generał Stanisław Koziej i Służby Wywiadu Wojskowego generał Radosław Kujawa. Dziennik "Kommiersant" zauważył w poniedziałek, że "najsilniejszej presji sankcyjnej Moskwa poddała te kraje Unii Europejskiej, które zajmują najtwardsze stanowisko wobec Rosji i opowiadają się za przedłużeniem sankcji podczas wyznaczonego na 26 czerwca szczytu UE". "Pod względem liczby figurujących na niej przedstawicieli z dużą przewagą prowadzi Polska (18 nazwisk)" - odnotowuje moskiewski dziennik. "Kommiersant" zwrócił uwagę, że "na liście nie ma reprezentantów Cypru, Węgier, Grecji, Irlandii, Austrii i innych państw, czyniących pojednawcze gesty w stosunku do Moskwy i dających do zrozumienia, że chcą jak najszybciej wznowić współpracę z Rosją". Z kolei "Wiedomosti", powołując się na źródło w rosyjskim MSZ, podało, że "osoby z listy wyróżniły się nieprzyjaznymi akcjami przeciwko Rosji". "Czemu się dziwią, jeśli sami wpisali (na swoją czarną listę) połowę Dumy Państwowej, rządu i administracji prezydenta?" - przytacza swojego rozmówcę rosyjska gazeta. "Wiedomosti" cytują też źródło zbliżone do Ministerstwa Obrony, które wyjaśniło, że szefowie wywiadów wojskowych Danii, Szwecji i Polski zostali wpisani na listę "nie z powodu wrogich działań przeciwko Rosji na Ukrainie, lecz z powodu straszenia w prasie rosyjskim zagrożeniem".