Królowe Wielkiej Brytanii, Holandii i Danii, panie prezydent Chile, Irlandii, Łotwy, Finlandii, Filipin i Liberii oraz szefowe rządów Nowej Zelandii, Bangladeszu, Mozambiku, Republiki Świętego Tomasza i Książęcej oraz Niemiec - państwa, w którym pani premier nosi tytuł kanclerza. Tak wygląda poczet kobiet, które dotarły na szczyty władzy w swych krajach. Jedne rządzą, inne panują Angela Merkel, która jako pierwsza kobieta-kanclerz w historii Niemiec jesienią ubiegłego roku objęła swój urząd, ma zapewne największą władzę spośród wspomnianych kobiet, stojąc na czele rządu jednego z największych państw Unii Europejskiej. Do najbardziej wpływowych przedstawicielek płci pięknej w polityce niewątpliwie należy także prezydent Filipin Gloria Macapagal Arroyo. Rządzi tym wyspiarskim krajem od stycznia 2001 roku, ale Filipiny, choć mają tyle samo mieszkańców co Niemcy, pod względem gospodarczym są na szarym końcu państw Azji Południowo-Wschodniej. Za kilka dni swój urząd obejmie świeżo upieczona prezydent Chile, Michelle Bachelet, która w styczniu wygrała wybory w tym kraju. Jej władza będzie na tyle duża, że Chilijczycy liczą, iż uda jej się pogrzebać pozostałości dyktatury generała Augusto Pinocheta. Bachelet może też mieć znaczącą pozycję w regionie. Władza nowozelandzkiej premier Helen Clark jest znaczna co najwyżej w sprawach wewnętrznych. Podobne zdanie wyrazić można o nowej - pierwszej w Afryce - prezydent Liberii, Ellen Johnson-Sirleaf. Szefową rządu jednego z najbiedniejszych krajów na świecie - Bangladeszu - jest Chaleda Zia; na sprawy międzynarodowe wpływ ma niewielki. Także pani premier Mozambiku Luisa Dias Diogo i szefowa rządu Republiki Świętego Tomasza i Książęcej Maria do Carmo Silveira nie są wybitnymi postaciami na arenie międzynarodowej. Głównie reprezentacyjne funkcje pełnią panie piastujące urząd prezydenta w Irlandii (Mary McAleese), Łotwie (Vaira Vike-Freiberga) i Finlandii (Tarja Halonen, niedawno wybrana na kolejną kadencję). Również europejskie królowe raczej reprezentują niż rządzą. Jedynie królowa Holandii Beatrix miesza się czasem do rządzenia. Brytyjska monarchini Elżbieta II i duńska królowa Małgorzata II pozostawiają politykę swoim premierom. Poczet Żelaznych Dam Angela Merkel, córka ewangelickiego pastora z byłej NRD, potrzebowała zaledwie piętnastu lat, by wejść na sam szczyt władzy w zjednoczonych Niemczech. Jest najmłodszym i pierwszym pochodzącym z Niemiec Wschodnich szefem rządu w swoim kraju. Wschodnioniemiecka debiutantka była przez długi czas niedoceniana, a nawet lekceważona, i to zarówno przez politycznych konkurentów, jak i przez partyjnych kolegów. Nazywano ją "szarą myszką ze Wschodu" lub "dziewczynką Kohla". Teraz okazało się, jak bardzo się mylili. Angela Merkel stała się bowiem szybko najbardziej wpływową kobietą w europejskiej polityce. Nowa prezydent Chile była już pierwszą kobietą ministrem zdrowia i pierwszą kobietą ministrem obrony w swoim kraju. Zwycięstwo Michelle Bachelet w wyborach prezydenckich jest tym bardziej przełomowe, że jest ona rozwódką samotnie wychowującą trójkę dzieci, a katolickie społeczeństwo chilijskie jeszcze niedawno w ogóle nie miało legalnych rozwodów. Pani prezydent nie wierzy też w Boga. Swój urząd obejmie 11 marca. Rządząca Filipinami Gloria Arroyo jest autorką słów: "Proszę wszystkich mężczyzn w kraju: nie próbujcie mnie całować, bo będę niemiła". W 1998 roku objęła urząd wiceprezydenta, trzy lata później została prezydentem Filipin. Arroyo jest doktorem nauk ekonomicznych, byłym wykładowcą uniwersyteckim i podsekretarzem stanu w ministerstwie handlu. Całym nieszczęściem charyzmatycznej pani prezydent, jest to, że stoi na czele biednego, toczonego rebeliami państwa, które może tylko pomarzyć o poziomie życia zbliżonym do najbogatszych krajów azjatyckich. Zupełnie inaczej wygląda pozycja królowej angielskiej. Elżbieta II wstąpiła na tron po śmierci ojca, króla Jerzego VI. Oprócz tytułu królowej brytyjskiej, pełni też rolę głowy 15 innych państw Wspólnoty Brytyjskiej. W praktyce jednak nie rządzi. Na brytyjskim tronie zasiada już 53 lata, a dzisiaj jej funkcje są przede wszystkim ceremonialne, a faktyczna władza spoczywa w rękach premiera Tony'ego Blaira i jego rządu. Choć ustrój brytyjski nakazuje premierowi konieczność radzenia się królowej w niektórych sprawach, trudno powiedzieć, na ile rządzący liczą się ze zdaniem monarchini. Podobną albo jeszcze mniejszą rolę odgrywają w swych krajach królowe Beatrix i Małgorzata II. Każda z nich pełni funkcję reprezentacyjną, przyglądając się z boku, jak z zarządzaniem państwem radzą sobie ministrowie. Identyczna sytuacja dotyczy pań prezydent Irlandii, Łotwy i Finlandii. Niełatwo przewidzieć natomiast, co nowego do polityki biednej afrykańskiej Liberii wniesie jej nowa pani prezydent. Ellen Johnson-Sirleaf, pierwsza kobieta-prezydent w Afryce, podobnie jak Arroyo będzie musiała się zmagać z ogromną - jeszcze większą niż na Filipinach - biedą i zacofaniem. Podobne zadanie wykonuje stojąca na czele rządu Mozambiku Luisa Dias Diogo. Premier Republiki Świętego Tomasza i Książęcej Maria do Carmo Silveira to postać zupełnie nieznana na arenie międzynarodowej, podobnie jak i państwo, którym zarządza. Helen Clark jest jedną z dłużej utrzymujących się przy władzy kobiet - urząd premiera Nowej Zelandii piastuje od 1999 roku. Jest jednocześnie ministrem kultury, sztuki i dziedzictwa narodowego. Jest także odpowiedzialna za pracę sił wywiadowczych. Na kontynencie, na którym przyszło jej żyć jest postacią znaczącą, a jej władza w regionie, a przede wszystkim w kraju jest duża. Reprezentantka Partii Pracy znana jest w świecie przede wszystkim z działania na rzecz pokoju i rozbrojenia. Jaka przyszłość czeka kobiety, dla których pracą i życiem jest polityka? Czy w innych państwach przedstawicielki płci pięknej dotrą na szczyty władzy? Jak piszą w "The Observer" Dick Morris i Eileen Mcgann, jedno jest pewne: "W roku 2009 na czele najpotężniejszego państwa świata, Stanów Zjednoczonych, po raz pierwszy w dziejach stanie kobieta. Jednego tylko jeszcze nie wiemy: czy będzie nią czysta jak łza Condoleezza Rice, czy kontrowersyjna Hillary Rodham Clinton".