Janusz Wawrowski to absolwent i wykładowca Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Jest laureatem wielu międzynarodowych konkursów skrzypcowych. W niedzielę wracał do Warszawy po koncercie w Wilnie. Przy sobie miał futerał z instrumentem. Nie pozwolono mu jednak wejść z nim na pokład. "Obsługa naziemna przedstawiła mi dwie opcje: umieścić instrument w luku bagażowym pod pokładem lub zostać w Wilnie. Nie wykazując żadnego zrozumienia dla wartości skrzypiec. Pani z LOT-u powiedziała, że 'zobaczymy, czy się zniszczą w luku' (dosłownie). Nie przyjęto również do informacji mojego tłumaczenia, że od wielu lat podróżuję różnymi liniami lotniczymi ze skrzypcami i, że przyleciałem do Wilna tymi samymi liniami. W trakcie setek poprzednich lotów nigdy nie zabroniono mi zabrać skrzypiec do samolotu" - opisuje sytuację Wawrowski. Według jego relacji po odlocie samolotu "pan w kasie powiedział, że można zapytać tuż przed odlotem załogę następnego samolotu za pięć godzin, czy wpuści mnie ze skrzypcami na pokład. Zaproponował mi zakup następnego biletu (bardzo drogiego), oczywiście bez gwarancji, że to się uda. Poprzedni oczywiście przepadł. Na pytanie, 'czemu nie można było zapytać poprzedniej załogi o to samo?' kasjer odpowiedział, że poprzedni samolot miał już i tak za dużo sprzedanych biletów (słynny overbooking) oraz, że jeden z pasażerów musiał nawet polecieć o innej porze do Warszawy - mi tego nie zaproponowano" - relacjonuje muzyk. Za niewykorzystany bilet lotniczy mężczyzna zapłacił około dwóch tysięcy złotych. Jak podaje, "na własny koszt zorganizowałem sobie powrót do domu. Spędziłem osiem godzin w autokarze do Warszawy". Wawrowski zwraca uwagę, że to kolejny raz, gdy muzycy muszą "mierzyć się z niezrozumieniem obsługi linii lotniczych, z jak cennym przedmiotem mamy do czynienia. Instrument to nie tylko narzędzie. To przedłużenie ciała muzyka, spędzamy z nim setki, jak nie tysiące godzin. Wydawać by się mogło także oczywiste, że skrzypce mające prawie 340 lat są zbyt cenne na podróżowanie w luku bagażowym. Widać nie dla wszystkich" - czytamy. Nie mógł wnieść skrzypiec na pokład samolotu. LOT tłumaczy Jak sytuację tłumaczą PLL LOT? "W tym konkretnym przypadku mało doświadczony pracownik firmy handlingowej, obsługującej PLL LOT, podjął błędną decyzję na podstawie faktu, że futerał ze skrzypcami nie zmieścił się w tzw. przymiarze bagażowym. Jest nam niezmiernie przykro z powodu zaistniałej sytuacji. Dokonamy zwrotu za niewykorzystaną część biletu oraz dołożymy wszelkich starań, aby tego typu sytuacje nie miały miejsca w przyszłości" - czytamy w oświadczeniu przysłanym Interii. Na stronie przewoźnika znajdziemy również informacje o zasadach przewozu instrumentów na pokładzie oraz w luku bagażowym. "Instrumenty muzyczne na pokładzie samolotu Mały sprzęt muzyczny zabierzesz na pokład w ramach bagażu podręcznego, którego wymiary powinny wynosić 55 x 40 x 23 cm. Pamiętaj o umieszczeniu go pod poprzedzającym fotelem. Jeśli potrzebujesz zabrać na pokład większy instrument (np. wiolonczelę, gitarę itp.), skontaktuj się z LOT Contact Center. W tym przypadku należy wykupić dodatkowe miejsce obok. Nasz konsultant sprawdzi dostępność na danym rejsie i wyliczy koszt takiej usługi (CBBG). Instrumenty muzyczne w luku bagażowym Większy sprzęt muzyczny przewieziesz bezpłatnie, jeśli mieści się on w bezpłatnym limicie bagażowym (taryfa z bagażem rejestrowanym). Wymiary powinny wynosić łącznie 158 cm. W przypadku, gdy łączne wymiary przekroczą 158 cm, obowiązują stawki podane w tabeli (250 złotych za lot międzynarodowy)" - napisano.