- Nie byłam w Polsce rok czasu, za co ja mam płacić? Poza tym część pieniędzy, które tu zarobimy, wysyłamy do kraju - argumentowali protestujący. Z pracującymi w Londynie Polakami rozmawiał korespondent RMF Bogdan Frymorgen: Protest zorganizowało stowarzyszenie "Poland Street". Przed konsulatem generalnym RP w Londynie zebrało się ponad tysiąc imigrantów z Polski. Na wiecu skandowano m.in: "Podwójne opodatkowanie to bandyckie działanie", "Nie oddamy funtów", "Marcinkiewicz nam pomoże" (to hasło nawiązywało do wypowiedzi premiera, który w czasie wizyty w Londynie zapewnił, że zajmie się tą sprawą), "Zyta, Londyn pyta" (to pod adresem minister finansów Zyty Gilowskiej) oraz "Praca na saksach szkodzi na maksa". - Musimy płacić o wiele więcej, niż płacą chociażby Brytyjczycy. Płacą oni 20 procent podatku, a my w Polsce zapłacimy 40 procent. A wykonujemy tą samą pracę - tłumaczy jeden z założycieli stowarzyszenia i organizator londyńskiego protestu. Przypomina jednocześnie, że Polacy pracujący np. w Irlandii podatek płacą tylko raz. Podobnie ma być w Hiszpanii, która w maju otwiera swój rynek pracy dla przybyszów z krajów-nowych członków Wspólnoty. Na Wyspach takie rozwiązanie ma być wprowadzone za dwa lata - zapewniają polskie władze. - Sprawa jest rzeczywiście dla tych ludzi niezrozumiała i bardzo ważna. Nie ukrywają, iż przez rozwiązania przyjęte w polsko-brytyjskiej umowie podatkowej są przez system krzywdzeni - powiedział konsul generalny Janusz Wach, który od uczestników wiecu odebrał petycję. Zgodnie z umową, zarobki w W. Brytanii wchodzą do wspólnej podstawy opodatkowania z zarobkami w Polsce, co oznacza, iż są rozliczane według polskich progów niższych od brytyjskich. Od sumy podlegającej opodatkowaniu w Polsce odliczane są podatki zapłacone w W. Brytanii i niewielki ryczałt na koszty utrzymania.