Rosyjski prezydent powiedział to w wywiadzie dla CNN, którego zapis ukazał się na oficjalnej stronie internetowej Kremla. Wywiad ma być nadany przez CNN dziś wieczorem. Rozmowa poprzedza podróż gospodarza Kremla do USA (23-25 września), podczas której przeprowadzi on rozmowy z amerykańskim prezydentem Barackiem Obamą, wystąpi z trybuny 64. Sesji Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych i weźmie udział w szczycie G20 w Pitsburghu. Zdaniem Miedwiediewa, ci, którzy twierdzą, iż cała władza w Rosji należy do Putina, uważają zapewne, że prezydent tylko w jeden sposób może udowodnić, iż jest inaczej - dymisjonując rząd. "Nie zamierzam tego robić, bo z rządem i Putinem pracuje mi się komfortowo" - oznajmił prezydent Rosji. Nie wykluczył, że w 2012 roku będzie się ubiegał o reelekcję. Potwierdził przy tym niedawną zapowiedź Putina, że uzgodnią oni między sobą, który z nich będzie kandydował w tych wyborach. "Najważniejsze, to wywiązać się ze wszystkiego, co obiecałem w tej kadencji" - podkreślił. Prezydent potwierdził też, że mają z premierem "bardzo zbliżone przekonania", choć różnią się w "niuansach, preferencjach". "Nie ma jednakowych ludzi, nie ma jednakowych przywódców" - oznajmił. Miedwiediew powiedział, że "komfortowo" pracuje mu się także z prezydentem Obamą. "Mam przyjemność z kontaktów z Obamą" - oświadczył. Prezydent Rosji wyznał, że jest wdzięczny "swojemu koledze za to, iż chce on wyjaśnić wiele problemów". Zdaniem Miedwiediewa, obecny prezydent USA "ma jeszcze jedną bardzo ważną cechę: wsłuchuje się w argumenty i formułuje stanowisko". Gospodarz Kremla ocenił, że "jak na razie stosunki Rosji z nową administracją amerykańską układają się pomyślnie". Jego zdaniem, szanse na porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie nowego traktatu o redukcji zbrojeń strategicznych przed końcem tego roku pozostają "bardzo duże". Miedwiediew potwierdził też, że premier Izraela Benjamin Netanjahu odwiedził niedawno Moskwę. "Uczynił to w sposób niejawny. To była jego decyzja. Rozmawiałem z nim. Było to dobre, normalne spotkanie. Przedyskutowaliśmy różne problemy" - powiedział rosyjski prezydent, nie zdradzając szczegółów. Rosja dotychczas nie potwierdzała doniesień mediów izraelskich, że taka tajna wizyta Netanjahu w Moskwie miała miejsce. Służba prasowa Putina nawet temu zaprzeczyła, a sam premier, pytany o to, uchylił się od odpowiedzi. Miedwiediew oświadczył również, że prezydent Izraela Szimon Peres zapewnił go, iż jego kraj nie zaatakuje Iranu. Rosyjski prezydent zauważył, że taki atak byłby "najgorszą rzeczą, jaką można sobie wyobrazić". Zapewnienia Peresa miały paść w ubiegłym miesiącu na spotkaniu obu przywódców w Soczi, nad Morzem Czarnym. Po tym spotkaniu Peres powiedział, że Miedwiediew obiecał, iż Rosja ponownie rozważy sprzedaż Iranowi systemu obrony przeciwlotniczej S-300, który mógłby utrudnić ewentualny izraelski atak. "Kiedy odwiedził mnie w Soczi, prezydent Izraela powiedział coś ważnego dla nas wszystkich: +Izrael nie planuje przeprowadzenia żadnych ataków na Iran, jest pokojowym krajem i nie zrobi tego" - oznajmił gospodarz Kremla. Taki atak doprowadziłby do "katastrofy humanitarnej, dużej liczby uchodźców oraz pragnienia przez Iran zemsty nie tylko na Izraelu, ale - aby być szczerym - również na innych krajach" - wskazał Miedwiediew. "Moi izraelscy koledzy powiedzieli mi, że nie planują takich działań i ufam im" - zapewnił. Zapytany, czy Rosja sprzeda S-300 Iranowi, rosyjski prezydent powiedział, że jego kraj ma prawo sprzedawać do tego kraju systemy obronne. Jego zdaniem, sankcje są często nieefektywne i przeciwko Iranowi nie powinno się podejmować żadnych kroków, chyba że jako środki ostateczne. Odpowiadając na pytanie, czy Rosja wsparłaby Iran, jeśli ten zostałby zaatakowany przez Izrael, powiedział, że choć jego kraj nie ma porozumień dotyczących obrony z Iranem, "nie oznacza to, że pozostałby obojętny na takie zdarzenie". Prezydent Rosji, która buduje w Iranie elektrownię atomową w Buszerze, powiedział, że "Iran musi współpracować z MAEA (Międzynarodową Agencją Energii Atomowej), to jest oczywiste, jeśli chce rozwijać swój program atomowy. To obowiązek, a nie kwestia wyboru".