Prezydent Francji Nicolas Sarkozy zdecydował o zwołaniu 1 września w Brukseli nadzwyczajnego szczytu Unii, którego tematem będzie przyszłość relacji UE z Rosją i pomoc dla Gruzji. Francja przewodniczy w tym półroczu pracom UE. - Polska powinna zablokować próbę narzucenia Unii Europejskiej stanowiska miękkiego i ugodowego wobec Rosji. Tu weto polskie byłoby konieczne - powiedział Kostrzewa-Zorbas. W jego ocenie potrzebne są wobec Rosji realne działania, które w perspektywie wycofania ich spowodują, że władze w Moskwie zaczną przestrzegać prawa międzynarodowego i interesów "całego świata". - Same słowa wobec Rosji już nie wystarczą. Potrzebne jest realne, dotkliwe działanie i takie powinno być właśnie polskie stanowisko na szczycie w Brukseli - podkreślił Kostrzewa-Zorbas. Zaznaczył, że mimo wcześniejszych słów przywódców europejskich, Rosja nie zatrzymała swojej agresji na Gruzję, a wręcz przeciwnie, zaczęła umacniać zdobyte w Gruzji pozycje. - Słowa nie sprawdziły się przed uznaniem niepodległości Abchazji i Osetii Płd., to tym bardziej nie sprawdzą się teraz - dodał. Według niego Polska powinna starać się, aby UE uchwaliła "wzmocnienie współpracy" z Gruzją i z innymi krajami zagrożonymi przez Rosję zwłaszcza z Ukrainą, aby dać wyraźny sygnał, że jeśli te państwa przejdą okres przejściowy, to mogą oczekiwać na członkostwo w Unii. "Chodzi o to, aby pozbawić Rosję wrażenia, że pomiędzy Rosją a Unią jest jakaś ziemia niczyja. Nie ma ziemi niczyjej, to jest ziemia europejska i Unia po spełnieniu przez państwa postsowieckie określonych warunków jest gotowa się rozprzestrzenić" - powiedział Kostrzewa-Zorbas. W jego ocenie obecnie możliwe jest nałożenie na Rosję dwojakiego rodzaju sankcji. W zakresie gospodarczym mogłoby to być oficjalne zamrożenie negocjacji przystąpienia Rosji do WTO (Światowa Organizacja Handlu). To - według eksperta - byłoby "dotkliwe dla całej rosyjskiej gospodarki" i uderzyłoby w prestiż rosyjskich władz, które "myślą, że rzuciły świat na kolana". Zdaniem Kostrzewy-Zorbasa, inną dotkliwą sankcją, jaką Unia powinna rozważyć, byłoby uznanie, że "w jej interesie nie leży budowa Gazociągu Północnego po dnie Bałtyku" i stanowcza zapowiedź, że ta inwestycja "nie otrzyma żadnej unijnej pomocy". Politolog odniósł się również do kwestii zapowiadanej jednoczesnej obecności premiera i prezydenta na szczycie w Brukseli. - Nie jest niczym złym, że na roboczym szczycie Unii państwo członkowskie będzie reprezentowała zarówno głowa państwa, jak i szef rządu. Czy będzie to dobrze odebrane, będzie zależało wyłącznie od tego, czy przedstawią oni wspólne stanowisko - zaznaczył politolog. Jego zdaniem, gdyby doszło w Brukseli do uprawiania przez prezydenta i premiera dwóch różnych polityk zagranicznych, to byłaby "katastrofa". - Trudno sobie wyobrazić dziś większe zagrożenie dla Polski niż uprawianie dwóch różnych polityk zagranicznych na szczycie Unii. Przede wszystkim inne państwa mogłyby manipulować Polską nastawiając jednego z przywódców przeciw drugiemu i wybierając sobie to polskie stanowisko, które byłoby wygodniejsze. Polska w całości by się skompromitowała, zarówno wewnątrz Unii, jak wobec reszty świata, a w szczególności wobec Rosji - podkreślił Kostrzewa-Zorbas.