w opublikowanym dziś wywiadzie dla dziennika "Financial Times". - Z naszego punktu widzenia wojsko gruzińskie odpowiadało na rosyjską inwazję". Jak podkreśla brytyjska gazeta, twierdzenia Saakaszwilego nie sposób zweryfikować z niezależnych źródeł. Kiedy jednak 7 sierpnia w nocy siły gruzińskie zaczęły atakować Cchinwali, dowódca gruzińskich sił pokojowych w Osetii Południowej generał Mamuka Kuraszwili powiedział w gruzińskiej telewizji, że "organy kierownicze" Gruzji "postanowiły przywrócić porządek konstytucyjny" w regionie. Kuraszwili nie wspominał wówczas o rosyjskich czołgach - przypomina londyński dziennik. Według "Financial Timesa" nie jest to tylko spór słowny, bo wielu przywódców, nawet tych popierających Gruzję w konflikcie z Rosją, zarzuca Saakaszwilemu, że w odpowiedzi na ostrzeliwanie gruzińskich wiosek przez separatystów z Osetii Południowej podjął ryzykowną próbę przejęcia kontroli nad regionem, co wywołało rosyjski kontratak. "W wersji Saakaszwilego nie ponosi on winy za kryzys, który doprowadził do zniszczenia znacznej części gruzińskiej armii, uszkodzenia przez Rosjan mostów, dróg i innej infrastruktury w Gruzji, a także naruszył zaufanie inwestorów i sprawił, że Rosja sprawuje teraz ściślejszą kontrolę nad Osetią Południową i Abchazją" - czytamy w "FT". Jak pisze dziennik, Saakaszwili stara się teraz naprawić szkody polityczne i gospodarcze, m.in. odbudowując infrastrukturę. Szacuje przy tym straty na 2 mld dolarów. "Potrzebujemy pieniędzy - powiedział w wywiadzie gruziński prezydent - ale w dłuższej perspektywie potrzebujemy też jakiejś gwarancji dla firm, które tu przejeżdżają. (...) Mieliśmy najszybciej rozwijającą się gospodarkę nienaftową na świecie. Tego rodzaju konfrontacja zbrojna była ostatnią rzeczą, jakiej Gruzja potrzebowała".