Była to reakcja na czwartkową wypowiedź szefa rosyjskiej dyplomacji Siergieja Ławrowa, który skrytykował dekret Juszczenki sprzed trzech dni, zaostrzający zasady przekraczania ukraińskiej granicy przez okręty marynarki wojennej Rosji. - Chcielibyśmy, by stosunki ukraińsko-rosyjskie zostały oczyszczone ze sztucznych problemów, związanych czy to z walką wewnętrzną między głównymi siłami politycznymi Ukrainy, czy to z opętaniem, by spodobać się NATO i szybciej wciągnąć tam naród ukraiński, który tego nie chce - powiedział wówczas Ławrow. - Oświadczenia Ławrowa wyglądają na nieprzyjazne i demonstrują otwarty brak powagi wobec Ukrainy - odpowiedział mu Dołhow, cytowany przez służby prasowe szefa państwa ukraińskiego. Zgodnie z dekretem, podpisanym przez Juszczenkę w środę, Flota Czarnomorska zobowiązana jest do informowania władz w Kijowie o zamiarze przekroczenia przez jej jednostki granic Ukrainy z co najmniej 72-godzinnym wyprzedzeniem. Rosjanie mają też przedstawiać Ukraińcom dane dotyczące przewożonych osób, broni i sprzętu. W reakcji MSZ w Moskwie oznajmiło, że te zmiany mogą poważnie skomplikować praktyczną działalność Floty. Zdaniem Rosji, stoją one także w sprzeczności z rosyjsko-ukraińskim porozumieniem z 1997 roku dotyczącym stacjonowania Floty Czarnomorskiej w bazie w Sewastopolu na Krymie. Zaostrzenie zasad przemieszczania jednostek morskich i lotniczych rosyjskiej marynarki wojennej jest związane z jej zaangażowaniem w konflikt gruzińsko-rosyjski. Kijów, który opowiedział się w nim po stronie Tbilisi, uważa, że wysyłając w rejon konfliktu stacjonujące na Ukrainie rosyjskie formacje, Rosja wciąga Ukrainę w działania wojenne w Gruzji.