"Deutsche Welle" przeprowadziła wywiad z Micheilem Saakaszwilim, który przebywa w areszcie w Gruzji. Na przesłane pytania odpowiedział pisemnie. DW: Jak się pan czuje? Czy ma pan odpowiednią opiekę medyczną? Czy lekarze byli w stanie poprawić stan pana zdrowia? - Jeśli chodzi o mój stan zdrowia, to wczoraj dwa razy straciłem przytomność (stan na 12 lipca - przyp. red.). Czuję się bardzo słaby, co z czasem się jeszcze pogarsza. Mam problemy z powodu poważnej choroby neurologicznej. Ponadto cierpię na prawie całkowity zanik mięśni oraz mam wiele innych objawów. Czy czuje się pan bezpiecznie? Jak traktują pana pracownicy więzienia? - Gruzińska służba więzienna narusza prawo, nie zezwalając na odwiedziny posłów, w tym Dmytro Lubineza (rzecznik praw obywatelskich ukraińskiego parlamentu - przyp. red.). Oczywiście czuję, że jestem w niebezpieczeństwie. Gruzińskie służby specjalne współpracują bardzo blisko z Rosjanami, a rosyjskie czołgi znajdują się w odległości 40 kilometrów od mojego więzienia. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wielokrotnie wzywał gruzińskie władze do pozwolenia na wyjazd na leczenie do Ukrainy lub do innego państwa. Wygląda na to, że głosy pana przyjaciół w UE i USA nie są wystarczająco silne. Dlaczego tak się dzieje? - Parlament Europejski przyjął bardzo jasną rezolucję, podobnie jak Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy (PACE - przyp. red.). Emmanuel Macron i Maia Sandu (prezydnt Mołdawii - przyp. red.) również domagali się mojego uwolnienia. Jestem bardzo wdzięczny prezydentowi Wołodymyrowi Zełenskiemu, Andrijowi Jermakowi, szefowi biura prezydenta Ukrainy, Dmytrowi Kulebie (ministrowi spraw zagranicznych Ukrainy - przyp. red.), Davidowi Arachamii (liderowi frakcji rządzącej ukraińskiej partii "Sługa Narodu" - przyp. red.), Rusłanowi Stefanczukowi (przewodniczącemu parlamentu - przyp. red.) oraz całemu parlamentowi. Również Polska jest bardzo aktywna. Moja sytuacja była wielokrotnie omawiana na bardzo wysokim szczeblu w Waszyngtonie. Ostatnio stwierdził pan, że konieczne jest przygotowanie się do wyzwolenia regionów Abchazji i Kartli Wewnętrznej. Czy uważa pan, że powinna to zrobić gruzińska armia? W jakich okolicznościach jest to realistyczne? - Nie sądzę, żeby Gruzja potrzebowała działań bojowych. Po gwarantowanej porażce w Ukrainie Rosja opuści nasze terytoria. W Osetii Południowej prawie nie ma już ludności, a Abchazja jest prawie pusta. Jednak dopóki trwa wojna, Gruzja jest mniej bezpieczna niż kiedykolwiek wcześniej. Gruzja przyjmuje ukraińskich uchodźców. Jednocześnie do Gruzji przybywa wielu rosyjskich obywateli, uciekając przed mobilizacją. Jakie ryzyka niesie ze sobą duża liczba tych obywateli w Gruzji? - Cieszy mnie, że Ukraińcy znaleźli schronienie w Gruzji, ale obecność Rosjan jest bardzo niebezpieczna. Tam, gdzie są Rosjanie, zawsze pojawiają się problemy. Jeśli Ukraina i Gruzja otrzymałyby w 2008 roku Plan Działań na rzecz Członkostwa w NATO, czy wówczas można by uniknąć wojen, które Rosja rozpoczęła w 2008 roku przeciwko Gruzji, a następnie w 2014 roku przeciwko Ukrainie? - Jeśli otrzymalibyśmy plan działań dotyczący członkostwa w NATO podczas szczytu w Bukareszcie, nie doszłoby do wojny. Machina wojenna została uruchomiona natychmiast po odmowie przyznania nam tych planów. Na ostatnim szczycie NATO w Wilnie nie padło jasne i jednoznaczne zaproszenie dla Ukrainy do przystąpienia do NATO. Czy jest pan rozczarowany wynikiem tego szczytu? - Uważam, że szczyt w Wilnie i usunięcie punktu dotyczącego Planu Działań są również gwarancją bezpieczeństwa i wielkim osiągnięciem dla Zełenskiego i ukraińskiej dyplomacji. W przeciwieństwie do Ukrainy, ambicje euroatlantyckie Gruzji nie wydają się być na porządku dziennym. Czy wciąż uważa pan, że Gruzja kiedyś stanie się członkiem NATO? - Gruzja stanie się członkiem NATO, gdy obalimy prorosyjski rząd, a rosyjski oligarcha straci władzę. Jak będzie wyglądać zwycięstwo Ukrainy nad Rosją? - Zwycięstwo Ukrainy nastąpiłoby wtedy, gdy granice z roku 1991 zostaną przywrócone, a w Moskwie dojdzie do zmiany reżimu. Putin obecnie jest w niepewnej sytuacji, a każdy sukces Ukrainy na froncie - odzyskanie dostępu do morza czy odbicie Bachmutu - przyspieszą jego koniec. Osobiście podoba mi się mało dyplomatyczny styl Wołodymyra Zełenskiego. W 2008 roku ówczesny prezydent USA George W. Bush osobiście poprosił mnie, abym przekonał ówczesnego prezydenta Ukrainy, Wiktora Juszczenkę, do pozytywnego odniesienia się do decyzji podjętej w Bukareszcie. Zrobiliśmy to, ale to nie pomogło. Wołodymyr Zełenski, Andrij Jermak i Dmytro Kuleba stworzyli nową szkołę dyplomacji dla świata i przynosi ona efekty. Na świecie nie ma już prawdziwych liderów, a Zełenski stał się prawdziwym liderem wolnego świata - z czego można być tylko dumnym. Co chciałby pan przekazać gruzińskiemu narodowi? - Połowę mojego świadomego życia spędziłem w Ukrainie. Nie rozróżniam między Ukrainą i Gruzją. Gruzja nie ma przyszłości bez Ukrainy. I my (Ukraina i Gruzja - red.) mamy wielką przyszłość. Jestem głęboko przekonany o tym. Redakcja Polska "Deutsche Welle"/Aleksandra Induchowa