Powód - coraz więcej muzułmańskich uczennic odmawia zdejmowania w szkole islamskich chust. Niektóre z nich nie zgadzają się nawet na podawanie ręki mężczyznom. Fundamenty laickiej republiki są w niebezpieczeństwie! - alarmuje rząd. Jednakże ewentualnemu prawu, zakazującemu noszenia oznak przynależności religijnej w szkołach, sprzeciwiają się przedstawiciele wszystkich największych grup wyznaniowych we Francji. Prezydent Chirac ma problem. Opowiedział się bowiem za prawnym zakazaniem wszelkiego rodzaju symboli religijnych w szkołach publicznych i ściągnął na siebie gromy nie tylko wspólnoty muzułmańskiej, ale i Kościoła katolickiego, protestanckiego i wspólnoty żydowskiej. - Gdzie młodzi ludzie różnych wyznań mogą się uczyć wzajemnej tolerancji? Tym miejscem powinna być właśnie szkoła, w której ani katolicy, ani żydzi nie muszą ukrywać swoich wierzeń - mówi przewodniczący konferencji biskupów. W podobnym tonie wypowiada się wielki rabin Francji: "Zakazanie symboli niczego nie rozwiąże. Trzeba raczej uczyć młodych ludzi wzajemnego zrozumienia". Obaj boją się, że prezydent Chirac "wyleje dziecko razem z kąpielą" i wkrótce noszenie nawet małych krzyżyków na szyjach i żydowskich jarmułek na głowie staną się niepożądane tak, jak muzułmańskie chusty.