- Śledczy sąd przysięgłych (grand jury) uznał, że nie ma wystarczających dowodów, by postawić jakiekolwiek zarzuty Alanowi i Laurze Shatto - oświadczył na konferencji prasowej prokurator hrabstwa Ector Bobby Bland. - Kiedy tak nagle umiera małe dziecko, jest naturalne, że szuka się kogoś, kto zawinił. Jednak w tym przypadku nie ma dowodów, by przypisywać komuś odpowiedzialność karną - dodał Bland. Trzyletni Max Shatto, urodzony w Rosji jako Maksim Kuzmin, zmarł 21 stycznia w domu rodziców adopcyjnych w Teksasie. Laura Shatto mówiła, że w czasie zabawy z młodszym bratem przed domem chłopiec stracił przytomność. Niedługo później w szpitalu stwierdzono zgon dziecka. Wstępne wyniki autopsji wykazały, że chłopiec miał siniaki na ciele, ale czterej lekarze medycyny sądowej orzekli później, że śmierć była następstwem wypadku. Jak informowano, obrażenia na ciele trzylatka były związane z napadami autoagresji spowodowanymi zaburzeniami natury emocjonalnej. W organizmie dziecka nie stwierdzono też żadnych substancji psychoaktywnych. Sprawa śmierci chłopca w niewyjaśnionych okolicznościach była wykorzystywana w Rosji do usprawiedliwienia decyzji z końca ub. roku w kwestii zakazania adopcji rosyjskich dzieci przez Amerykanów. W Rosji pojawiło się również żądanie, by młodszy brat Maksa, Kris, adoptowany przez tę samą amerykańską rodzinę, został jej odebrany i wrócił do Rosji. Młodszy z chłopców nadal przebywa z rodzicami adopcyjnymi w Teksasie. Kontrowersyjna rosyjska ustawa była odpowiedzią na przyjęcie wcześniej przez amerykański Kongres przepisów zabraniających m.in. wjazdu do USA przedstawicielom rosyjskich władz związanym ze śmiercią w więzieniu w 2009 roku adwokata Siergieja Magnitskiego i łamaniem praw człowieka.