Zamiast postulowanej przez Polskę unii energetycznej rodzi się... unia energetyczno-klimatyczna. Ta jest o wiele mniej korzystna dla Polski. Zarówno we wnioskach ze szczytu, jak i w przyjętej wczoraj unijnej strategii na najbliższe 5 lat, unię energetyczną łączy się z bardzo ambitnymi celami redukcji dwutlenku węgla - aż do 2030 roku, a nawet do 2050 roku. To oznacza, że w zamian za realizację pewnych postulatów unii energetycznej, mogą pojawić się naciski na redukcję dwutlenku węgla nawet o 90 proc. do 2050 roku. - Jest duży nacisk, żeby te sprawy (tj. klimat i energię - przyp. red.) łączyć - przyznał jeden z polskich dyplomatów. Jeden z rozdziałów 5-letniego planu zatytułowano wręcz: "Ku unii energetycznej z przyszłościową polityką klimatyczną". W dodatku decyzję o długofalowych działaniach uniezależniających Unię Europejską od rosyjskich dostaw przeniesiona na październik. A już od dawna wiadomo, że na październikowym szczycie mają zapaść decyzję w sprawie pakietu klimatycznego. Ponadto w żadnym z tych dwóch dokumentów ani słowem nie wspomina się o wspólnych zakupach gazu. Nic nie ma także o polskiej propozycji powołania odrębnej agencji dokonującej zakupów na potrzeby wszystkich klientów na wzór agencji EURATOM, która dokonuje wspólnych zakupów uranu. Jeszcze kilka tygodni temu Komisja Europejska nie odrzucała całkowicie tego postulatu, lecz obiecywała, że go przeanalizuje. Jednak w ostatnich dniach przyszła odpowiedź - negatywna. Przy sprzeciwie Niemiec - nie ma już praktycznie szans na przeforsowanie tego postulatu.